INFORMACJE

Hej skarby!
Co się tak ostatnio cicho zrobiło? Gdzie komentarze z Waszymi opiniami? Proszę, proszę komentujcie ! Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Chciałabym znać Wasze zdanie. Nie krępujcie się i komentujcie ile się da ( trochę krytyki też nie zaszkodzi c; ). Piszcie co myślicie, o głównej bohaterce i o każdym z rozdziałów. <3 A, przede wszystkim najważniejsze - DOŁĄCZAJCIE DO WITRYNY i zostańcie Chadersami ! Wszystkich przyjmujemy z otwartymi ramionami ! c;

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział VII "Oh my Dear" (Z dedykacją dla Sierściucha ♥)

-AAAAAA! No nie wierzę! Byłaś z Lou na Tower Bridge?! - krzyknęła z podekscytowaniem Ola.
Pokiwałam twierdzącą głową i uśmiechnęłam się.
- O Matko, Matko, Matko...Ty na serio z nim byłaś, wczoraj, i on do ciebie przyszedł i ty z nim... 
- Ola, skarbie - przerwałam jej - uspokój się troszkę. 
- No ale ja właśnie nie mogę! Bo byłaś z Lou!! - Boże, ona to bardziej przeżywa ode mnie. - Uuu jeeee!!! 
- Wiesz, co? Jesteś trzaśnięta. 
- Może i jestem, a ty jesteś jakaś dzika, bo ja to na twoim miejscu już dawno srałabym  w majtki.
Wybuchnęłam śmiechem. Oj, no ale bez przesady. To tylko wieczór z Tomlinsonem, kilka miłych słów, trzymanie się za rękę itp. Ola stanowczo przesadza...BOŻE jaka ja jestem głupia!!!
-AAAA!!! Byłam z Lou na Tower Bridge!!! - dołączyłam do niej, a po chwili tańczyłyśmy jak dwie idiotki co chwila przewracając się na łóżko. 

Pewnie zastanawiacie się jak skończył się wczorajszy wieczór, a raczej noc. Tak, dobrze zobaczyliście. Siedzieliśmy z Lou na słynnym moście praktycznie przez całą noc. Rozmawialiśmy o głupotach (w szczególności tylko on mówił, a ja słuchałam i było mi z tym bardzo dobrze), o dzieciństwie i o przygodach i pomysłach. Napisaliśmy nawet razem piosenkę i była na prawdę świetna pomijając fakt, iż była ona o uszach. Nie pytajcie jak to się stało, sama nie mam pojęcia. Zaczęło się od tego, że Lou opowiadając swoją przygodę z lekarzem zrymował parę słów typu DEAR i EAR i powstała piosenka. Brzmiała ona jak wyliczanka dla przedszkolaków. 

Oh my Dear, I need you here.
one - two - three - four
I love my Dear
When You wash my ear.

Proszę, nie miejcie skojarzeń, bo serio nie pisaliśmy tego z jakimś ukrytym podtekstem. Była to zwykła głupota ludzka polegająca na ciągłym wybuchaniu śmiechem i duszeniem się od niego. Wiem, że może wydawać się to dziwne, bo jak można przekroczyć, aż takie granice głupoty, ale przecież nie robiliśmy nic złego. Po prostu dobrze się bawiliśmy, tylko że na swój własny sposób. Nie wiem jak Lou to robił, ale doskonale wiedział jakiego typu rozrywki potrzebowałam.
Nagle usłyszałam głos przychodzącego sms dobiegającego z mojej komórki. Uśmiech od razu pojawił mi się na twarzy, gdy zobaczyłam od kogo dostałam wiadomość - Lou./Oh my Dear, I need you here! Where r u? It's 12.00 !! /
- O Matko! Ola! Zapomniałyśmy o spotkaniu!!! - krzyknęłam z przerażeniem. 
- O w dupę! Szybko, zbieramy się! - powiedziała rzucając swoją bieliznę pod drzwi łazienki. - Ja pierwsza!
Zaśmiałam się.
- Zdecydowanie, jesteś trzaśnięta.

Kilka minut później. 

- Dziewczyny!! Jesteście wreszcie! - oznajmił poddenerwowany John. Jeju...Dlaczego on w kółko chodzi taki napięty? - Czy wy zawsze musicie się tak spóźniać? Doskonale wiecie, że zawarłem z wami umowę i obowiązują mnie zasady, których staram się przestrzegać, ale niektóre kwestie zobowiązują także i was, moje drogie. Powiedźcie wy mi, czy ja was...
- Nie, jest wspaniale. Dostałyśmy garderobę i własny pokój w hotelu i możemy także jeździć na harleyach i tak wiemy też że powinnyśmy być bardziej wdzięczne bo takie traktowanie bo nadmiar wszystkich wyobrażeń. I jakbyś pytał to hotelowe łóżka są bardzo wygodne i nie mamy problemów z wysypianiem się, także się nie martw. - gadałam jak najęta nie mogąc przestać. Po prostu denerwowało (denerwowało to mało powiedziane) mnie takie zachowanie Johna i te jego teksty typu: JestemNajważniejszyIMaszSięMnieSłuchaćBoTwojaMatkaTakWybrałaIJestemTerazTwoimPrawnymOpiekunem. - Słyszałam tę gadkę milion razy. Przepraszamy za spóźnienie, a teraz możemy już zaczynać? 

Czułam na sobie spojrzenie wszystkich zebranych. Dokładnie jak kilka dni temu. Odruchowo zerknęłam w stronę Lou. Uśmiechnął się do mnie ciepło i tak jakby nie wiadomo skąd moje ciało ogarnęły dreszcze. Nie były one złe czy denerwujące albo zimne, były przyjemne, nawet bardzo. Czułam się strasznie dziwnie, jakoś inaczej niż zwykle. Normalnie takie "pogawędki" z Johnem doprowadzały mnie do krytycznego stanu zdenerwowania, a teraz miałam na to totalną olewkę i czułam się dobrze i pewna siebie.

- Tak, możee usiądźcie. - odpowiedział zdezorientowany John. Trochę głupio wyszło, ponieważ wszystkie miejsca były zajęte. - Tak to właśnie jest jak się człowiek spóźnia...No...To może...
- Proszę dziewczyny! - przerwał mu krzyk chłopaków. - Siadajcie! 
- Dzięki! Ale może zajmiemy się razem z Olą przygotowaniem planu, tak aby każdy wiedział co i jak na każdy dzień? - zapytałam Johna patrząc mu głęboko w oczy. Widziałam, że jest zaskoczony moim zachowaniem przez co nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Czułam ogromną przewagę, dlatego kontynuowałam -  Zrobienie tego planu było wpisanie w nasze obowiązki, a przecież na spotkaniu świetnie poradzisz sobie bez nas. Zresztą wątpię, abyśmy dzisiaj były ci w czymś potrzebne.  - zakończyłam uśmiechając się przy tym szeroko, cały czas nie spuszczając z niego wzroku. 
Zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Czułam ogromne poczucie triumfu i posmak zwycięstwa. Czas odmienić rolę mój drogi. - pomyślałam. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony wraz z Olą usiadłyśmy w kąciku przy ścianie i włączyłyśmy komputer. Przez pewien czas w pomieszczeniu panowała kompletna cisza. Po chwili jednak usłyszałam jak John swoim nerwowym głosem próbuje ułożyć jakieś sensowne zdanie. Matko, jaki on jest nieszczęśliwy...

- Co Ty wyprawiasz? - usłyszałam szept Oli. 
- No co? Po prostu jestem miła.
- To przecież widzę... - odpowiedziała z zażenowaniem. - A tego przyczyną jest...?
- Wiesz...stwierdziłam, że może on wcale nie jest taki zły i że mogłabym się z nim jakoś dogadać...
- Jaja sobie robisz? - spytała wykrzywiając brwi w tak niemożliwy sposób, iż nie było w stanie powstrzymać się od wybuchu śmiechu. - Jezuu, kobieto już się przestraszyłam, że ty tak serio.
- No coś Ty! Nienawidzę gada jak nikt inny! Dzisiaj udało mi się go całkowicie zgasić i zrzucić na boczną drogę, ale to nie potrwa długo. Jak tylko go widzę temperatura mojego ciała rozgrzewa się jak topiony metal i wzrasta w tak szybkim tempie, że we wszystkich żyłach skacze  mi potężna gula krwi. Najchętniej to wsadziłabym mu nóż w plecy. 

Mówiłam śmiertelnie poważnie. Jeśli chodziło o Johna, to żadne słowo wypowiedziane z moich ust nie łączyło się z sarkazmem. A powody mojej nienawiści do niego już znakomicie znacie, więc nie będę zanudzać Was kolejną opowieścią z przeszłości.
 Gdy  tylko komputer się włączył, zalogowałam się w swoim systemie i  zabrałyśmy się z Olą za wykonanie swojego zadania. Po nie całych trzydziestu minutach miałyśmy pięknie zrobione i wydrukowane 50 egzemplarzy rozkładu dnia. Muszę przyznać, że wyszły bardzo estetycznie i przejrzyście co wprawiało nas w ogromną dumę. 
- Idę zanieść nasze dzieła Johnowi. - rzuciłam w stronę Oli na co ona odpowiedziała skinieniem głowy. 
- Moi drodzy! Tak na zakończenie naszego spotkanie chciałbym jeszcze...
- Przepraszam, że przerywam, ale przyniosłam świeżo wydrukowane plany dnia dla każdego współorganizatora. - powiedziałam przerywając ojczymowi. - Jeszcze ciepłe. 
- A tak, Dziękuję Wam dziewczęta. - odpowiedział po czym wziął ode mnie kartki i nawet na nie nie zerkając odłożył na biurko. Cały John...Zimny i zlodowaciały egoista. 
Aby uniknąć kolejnego napadu złości musiałam jak najszybciej odwrócić wzrok. Od samego patrzenia na niego dostawałam ataku szału. 
Nagle natknęłam się na spojrzenie Lou. Jak zwykle radosny i nieokrzesany - pomyślałam. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i wróciłam na miejsce obok Oli. Matko...Jakie on ma hipnotyzujące spojrzenie...Jak on to robi? Czy to w ogóle dozwolone? I jeszcze ten jego zapach... Minęło już dobre kilkanaście godzin od naszego wspólnego wypadu, a ja wciąż czuję ten zapach...Coś niesamowitego! Do tego można zaliczyć również jego dotyk. Do tej pory na całej dłoni, którą trzymał i wgłębieniu między łopatkami i na całych barkach , które przytulał - czuję przyjemne mrowienie. Jeszcze bardziej niesamowite...
Wiecie jak ja w tym momencie musiałam ze sobą walczyć? Walczyć przed tym, aby  do niego nie podejść i go nie przytulić? I ile wysiłku w to włożyć? To  takie smutne mieć coś jednocześnie na wyciągnięcie ręki i nie móc tego dostać.  Może gadam jak idiotka, ale to na prawdę przykre. 

- No więc na zakończenie mam dla Was wiadomość. - kontynuował John. - Jutro, zaraz po obiadokolacji przyjedzie do nas reszta ekipy, w tym wasza ukochana stylistka, która zgodziła się z nami współpracować oraz, moi drodzy chłopcy, wasze ukochane dziewczęta, które dla dobra sprawy także będą uczestniczyć w naszym filmie. W końcu to część waszej wielkiej historii. Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie i jeszcze raz przypominam o dzisiejszym ognisku! A za godzinę spotkamy się na planie i zaczynamy pracę. Do zobaczenia.
- Oł Jeee! Przyjeżdża Danielle! - usłyszałam krzyk Liama
- I moja Pe... - zaczął Zayn.
-Tak, tak, tak... - przerwał im Harry. - Najważniejsze, że w końcu zobaczę swojego największego  skarba  na świecie - Lux. 
Powiedział po czym spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu. I nagle całą piątka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. 
- Nasz kochany Hazzunia ma na tapecie zdjęcie Lux! Zakochańcu Ty nasz. - powiedział Lou pieszczotliwie roztrzepując włosy swojego przyjaciela. 
- Odczep się! - odwarknął żartobliwie Harry robiąc przy tym obrażoną minę.
- Oj, kochanie! Nie obrażaj się tak! 
- Nie. 
- Ja tam w odróżnieniu od Was idę coś zjeść. - powiedział Niall. 
- Trzeba w końcu go w kimś rozkochać. - zaczął Liam.
- Dokładnie. - przytaknął mu Zayn. - Bo niedługo chłopaczyna się tak roztyje, że żadna go nie będzie chciała. 
- Coś Ty! Niall nigdy nie przytyje, nie on! On zamiast żołądka normalnych rozmiarów ma cysternę.
- Ej, słyszałem! - odkrzyknął obrażony blondas.
- Oj, no przecież żartujemy! Poza tym znam pewną dziewczynę, która nie ma nic do Twojej brzusznej ciężarówki. - powiedział Liam znacząco zerkając w stronę Oli. 

Zaraz, zaraz... Czyżby Ola i Niall...? Ale przecież nie przegapiłabym tego...To niemożliwe. Chociaż może byłam zbyt zajęta swoimi problemami, aby to dostrzec? Ale czy to możliwe, żeby Ola mi o niczym nie powiedziała? Zerknęłam w jej stronę i zauważyłam, że uśmiecha się w stronę Nialla. O Matko! Co ze mnie za przyjaciółka...

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziałaś? - spytałam.
- Bo nie ma o czym mówić. - odpowiedziała rumieniąc się. 
- Jak to nie ma o czym mówić? Spotkaliście się już? 
- Nieee, no coś Ty...Wczoraj po prostu rozmawialiśmy trochę.. - przerwała, bo w tym samym czasie dostrzegłyśmy, że w naszym kierunku idzie Lou. - Opowiem Ci wszystko później.
- Hej! - rzucił wesoło. 
- No cześć. - odpowiedziałam uśmiechając się.
Nie wiem w jaki sposób i dlaczego, ale gdy tylko widziałam Lou na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. To tak jakby ktoś zarejestrował to w moim mózgu.  Jest Lou - Uśmiechnij się. Naprawdę, nie mam zielonego pojęcia co za ukryty mechanizm tym wszystkim kieruję. Ogólnie kiedy tylko go widziałam nabierałam ogromnej odwagi i czułam się dobrze, po prostu dobrze. 
Spojrzałam mu w oczy. Oświecone blaskiem promieni słonecznych z szaroniebieskich zamieniły się w błękitne. Stały się tak piękne, przeszklone, czyste, iskrzące się i tak niesamowite. W niektórych miejscach, widziałam nawet cieniutkie pasemka błyszczące się kolorami tęczy. Niby były błękitne, a takie ciepłe, iż mogłabym w nich utonąć i zasnąć. Znów poczułam te przyjemne dreszcze.  I znów musiałam ze sobą walczyć.
- Chciałbym zapytać... - zaczął nieśmiało.
- Louis! Szybko ze mną do garderoby! Nie poradzę sobie bez Ciebie!- krzyknął Harry.
- A tak, przepraszam już idę. - odpowiedział. Już chciał odejść, gdy nagle zatrzymał się raptownie i  odwrócił w moją stronę. Stał tak odchylając lekko usta, aby coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żadne dźwięk. Chwilowo widziałam jak otacza spojrzeniem całą podłogę wraz ze swoimi butami szukając odpowiednich słów. Czemu on się tak denerwuje? Przecież to jest ten Lou, odważny, pewny siebie Lou. Jak widać najwyraźniej jest także bardzo wrażliwy. - pomyślałam.
Nagle spojrzał mi w oczu, podszedł do mnie, uśmiechnął się i pocałował w czoło.
- Do zobaczenia na ognisku. - powiedział i ruszył w stronę drzwi. 
- I kto tu kogo nazwał zakochańcem? - spytał Harry, a Lou parsknął śmiechem. 
Po tych słowach usłyszałam tylko odgłos zamykanych drzwi. Zostałam sama z Olą. Obydwie byłyśmy zbyt zdziwione, aby cokolwiek powiedzieć. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Czułam ogromny przypływ szczęścia. Taką jakby ciepłą falę wypełniającą całe moje ciało. Już dawno nie gościła ona w moim ciele. Kilka dni temu myślałam jeszcze, iż odpłynęła na zawsze. Natomiast teraz czułam, że przez te całe okropne lata była razem ze mną, schowana gdzieś głęboko, cierpliwie czekając na odpowiedni wiatr. W końcu pojawił się, Ogromny i duży, ale zarazem ciepły i słodki, wypełniając każdą komórkę mojego ciała.


***

Przez resztę popołudnia myślałam, iż po prostu zwariuję. Pogoda była bardzo przyjemna, ale nigdzie z Olą nie mogłyśmy się ruszyć. Dlaczego? Dobre pytanie. Zdaniem Johna dlatego, że nie będzie miał kto nas pilnować ( a przecież w Londynie mogą się dziać tak okropne rzeczy), natomiast moim tylko dlatego, że mnie nienawidzi i postanowił się na mnie zemścić. Za co? Następne dobre pytanie, ale nad odpowiedzią już nawet nie chce mi się głowić. To wszystko doprowadzało mnie do strasznego szału. Złość na Johna połączona z nudą. Uwierzcie mi, coś okropnego. 
No ale cóż, tak czy inaczej musiałyśmy znaleźć sobie w końcu jakieś zajęcie. Postanowiłyśmy zatem obejrzeć jakiś film. Do wyboru miałyśmy tylko animowaną Królewnę Śnieżkę, Romeo i Julię oraz Maskę - totalna masakra. Rada na przyszłość: NIGDY, ale to NIGDY nie wyjeżdżaj z domu bez zaopatrzenia się w dobre filmy.( I Powiedźcie mi, jak ja mogłam się nie denerwować, no jak? ) Po jakimś czasie zdecydowałyśmy się na Królewnę Śnieżkę i w sumie nie ma się co dziwić, bo z nudnego romansidła i z przedziwnej komedii wybrałyśmy tą trzecią i  najbardziej ciekawą opcję - bajkę dla dzieci. Podczas filmu Ola opowiedziała mi jak to jest między nią, a Niallem. A było tak, że podczas mojej nieobecności, Ola wybrała się do automatu, aby kupić sobie coś słodkiego. Oczywiście stał tam też Niall ( tutaj też nie ma co się dziwić), był on akurat w trakcie konwersacji z ogromną maszyną, która z jakiś niewyjaśnionych powodów nie chciała dać mu  Snickersa. Ola, jako osoba bardzo inteligenta i mądra, a zarazem pełna urodzajnych zdolności postanowiła pomóc biednemu blondasowi i nadzwyczajnie w świecie zaczęła grozić maszynie, że jeśli nie wyrzuci tego zakichanego Snickersa to ona zaraz sama wyrzuci ją w stronę tamtego okna. W jej wykonaniu oraz z jej bardzo charakterystyczną gestykulacją rąk musiało to wyglądać bardzo, ale to bardzo komicznie. Maszynie jednak nie było do śmiechu, gdyż  usłyszawszy te dobitnie brzmiące słowa pochodzące z ust mojej przyjaciółki, oddała Snickersa. Niall na całe szczęście nie wystraszył się zachowaniem Oli, podziękował jej, a następnie zaczęli rozmawiać. A rozmawiali bardzo długo, początkowo o jedzeniu, później o swoich własnych przypałach, a następnie 0  dzieciństwie, przyszłości itp. Z jej opowiadań wynikało także, iż bardzo dobrze się ze sobą dogadywali i w wielu sprawach podzielali to samo zdanie. Jedyną rzeczą jaka ich chyba różniła było to, że Ola wolała frytki krojone w plastry, a Niall preferował podłużne. 
Bardzo się cieszę, że tak dobrze się ze sobą dogadują i że Ola jest szczęśliwa. Od zawsze przytłaczałam ją swoimi problemami przez co oddaliła się od własnego życia. Czuję się za to strasznie winna, ale za każdym razem gdy tylko powtarzałam jej, żeby się mną mnie przejmowała w odpowiedzi słyszałam tylko: " Skończ już, dobrze?".  Więc na prawdę nic nie mogłam zrobić, ale teraz na szczęście wszystko się u niej jakoś ułożyło. 

Tego samego dnia, godzina 19.00 

Czy to możliwe, aby jednocześnie jedną ręką rozpalać ognisko, a drugą bić rekordy w Drop na telefonie? Owszem, możliwe. a dokonał tego nasz kochany recepcjonista - David. 
Po całym pierwszym dniu ciężkiej pracy chłopaków, John postanowił urządzić ognisko. Myślą przewodnią całego spotkania było bliższe poznanie się oraz uczczenie udanego pierwszego dnia. Oczywiście do rozpalania ogniska, Johna rączki świerzbiły, dlatego wyznaczył Div'a do wykonania tego zadania. Ten zaś założył się z Harrym, że pobije jego rekord w grze do rozpoczęcia zabawy, więc biedny chłopaczyna nie miał wyjścia, musiał wykonywać te dwie czynności naraz. W dodatku  nikt nie mógł mu pomóc, gdyż każdy miał wyznaczony jakiś "dyżur".
Zayn, Niall i Ola przygotowywali jedzenie i pomagali kucharkom, Lou, Liam  i John stawiali namioty - Tak, nie wracaliśmy do hotelu na noc - a ja wraz z Harrym przynosiliśmy koce, śpiwory oraz instrumenty i jakieś napoje. 

- Mogę Ci zadać pewne pytanie? - zapytał mnie Harry, gdy wspólnym siłami staraliśmy się złożyć śpiwór.
- Pewnie, pytaj. 
Przez dłuższy czas nie odpowiadał, spuścił wzrok i  skoncentrował się na swoich dłoniach.
- Czy między Tobą a Lou to coś jest? - powiedział nieśmiało. 
- Hm...Wiesz...Nie wiem czy w ogóle można stwierdzić, ze między nami coś jest. Znamy się dopiero od kilku dniu, więc to raczej niemożliwe...
- Oj, daj spokój! - przerwał mi uśmiechając się szeroko. - Przecież to wszystko widać...
- Ale co widać? - spytałam lekko zdezorientowana. - Nie, teraz zegnij pionowo.
- A ok. I co myślisz że tak jest dobrze? - powiedział demonstrując nasz artystycznie złożony śpiwór.
- Wydaje mi się, że jest w porządku...Dobra jest fatalnie, ale czy ktoś to będzie oceniał?
- Chyba nie...Ale John wydaje się dosyć surowy. - powiedział, a potem wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Jakoś jego zdanie obchodzi mnie najmniej.
- Tak wiem, ale rozumiesz...to mój szef. 
- Nie martw się Harry. Jakby co jestem po twojej stronie. - powiedziałam uśmiechając się do niego. - Dobra, chodźmy to wszystko zanieść. 
- Okey. - odpowiedział. - A wracając do Ciebie i Lou, to ja po prostu widzę jak on na Ciebie patrzy i obserwuje jego zachowanie kiedy jesteś w pobliżu. Diametralnie wyszczerza się jak głupek i w jego oczach widać, że jest szczęśliwy. 
- Kogo tak obgadujecie? - usłyszeliśmy głos Lou. 
Ciebie. - pomyślałam. 
- A co tam skarbie? Przykrzy Ci się? - spytał Harry.
- Mi? Nie, skąd! Miałem Cię właśnie prosić, abyś pomógł mi  przy tych śrubach, bo Liam właśnie rozmawia z Danielle więc rozumiesz, że nie chcę mu przeszkadzać, a John właśnie męczy się z tym drugim namiotem. 
Lou spojrzał mi w oczu. I Bum! Znowu mnie zahipnotyzowało. 
- Oczywiście kochanie. - odpowiedział Harry znacząco, chociaż my dwoje i tak nie zwracaliśmy na niego uwagi. - Lou! 
- Idę, Matko! - odkrzyknął niechętnie odwracając ode mnie wzrok. 
- To ja przyniosę resztę rzeczy. - powiedziałam.

Kilka minutek później.

Tak  jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Zabrałam z magazynu parę kocy oraz jeszcze jeden śpiwór i przyniosłam do obozowiska.Wszyscy byli tak pochłonięci wbijaniem gwoździ w ziemię, że nikt nie zauważył mojego powrotu. Korzystając z okazji postanowiłam przestraszyć chłopaków. Stanęłam przy rogu wejścia do jednego z namiotów i już miałam powiedzieć coś w stylu: "Dzień Dobry" albo "Witam" , gdy usłyszałam ich rozmowę.
- Tak, to prawda Harry. Ale muszę z nią o tym porozmawiać. Może jest tak jak mówisz, ale chce być wobec niej uczciwy. 
- To dobrze. Bo jest na prawdę bardzo fajna.
- Tak, wiem. Tylko jestem ciekaw czy ona to wszystko zaakceptuje...Bo przecież Eleaonor...
Lou powiedział coś jeszcze ale ja już nie byłam w stanie słuchać. Nie chciałam słyszeć końca jego wypowiedzi, bo doskonale wiedziałam jak się skończy. Nie chciałam, aby te słowa doszły do mnie i zabrzmiały w mojej głowie jak ogromne dzwony. Nie chciałam.
Jak ja mogłam być tak głupia? No jak? Zapomniałam o najważniejszej rzeczy. Zapomniałam o Eleaonor. 



----------------------------------------------------------------------
A oto rozdział VII ;) Podobało się czy nie - komentujcie <3 Dziękuję wszystkim za bardzo bardzo pozytywnne komentarze. Są na prawdę cudowne ;*** Chciałabym jeszcze dodać, że bardzo dziękuję trzem najwspanialszym osobom, które dopingują mnie i wspierają jak nikt inny. Ada, Ola i Wiktoria - tak o Was mówię dziewczyny! Inspirujecie mnie, popędzacie z dodawaniem rozdziałów i pewnie gdyby nie Wy mało wiedziałabym o One Direction. Jeszcze raz Dziękuję <3