INFORMACJE

Hej skarby!
Co się tak ostatnio cicho zrobiło? Gdzie komentarze z Waszymi opiniami? Proszę, proszę komentujcie ! Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Chciałabym znać Wasze zdanie. Nie krępujcie się i komentujcie ile się da ( trochę krytyki też nie zaszkodzi c; ). Piszcie co myślicie, o głównej bohaterce i o każdym z rozdziałów. <3 A, przede wszystkim najważniejsze - DOŁĄCZAJCIE DO WITRYNY i zostańcie Chadersami ! Wszystkich przyjmujemy z otwartymi ramionami ! c;

sobota, 11 maja 2013

Wszystkiego Naj Piękna ! ♥


Dla Oli z okazji 14 urodzinek ! c;


Droga (najpiękniejsza, najcudowniejsza i najwspanialsza) Olu,

Wszystkiego, wszystkiego, ale to na prawdę wszystkiego najlepszego !

Życzę Ci, żebyś zawsze miała tak piękny uśmiech na twarzy, żebyś nigdy nie była smutna, a łzy spływały po Twoich policzkach tylko ze szczęścia. Żebyś nigdy nie zapomniała co znaczy definicja słowa "szczęście" i potrafiła cieszyć się z najmniejszych drobnostek. O dobrych ocenach i wspaniałych przyjaciołach nie będę wspominać, bo przecież już to wszystko masz.
Życzę Ci także abyś pamiętała, że żaden palant nie jest wart naszego szczęścia i nie zaważy w życiu na naszej przyszłości, a co najważniejsze nie ma wpływu na nasze marzenia. Nigdy nie żałuj w życiu swoich wyborów oraz decyzji. Zapamiętuj tylko te dobre chwile, a złe wyrzucaj w niepamięć. Pajaców całuj, wykorzystuj, a kochaj tych którzy na prawdę na to zasługują. Żyj chwilą i pamiętaj, że...



CIĘ KOCHAM ♥

Julszon.

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 9 "Heart on fire". ♥


-Może herbatki? - spytał pogodnym głosem Lou.
- Nie, dziękuję. - uśmiechnęłam się szeroko.
- A może jednak? - pokiwałam przeczącą głową - Nie? To może ciasteczko? - ponowił pytanie unosząc w górę jedną brew.
Parsknęłam śmiechem.
- Nie, Lou. Na prawdę dziękuję.
-Nie, to nie... - odpowiedział udając zawiedzionego, usadawiając się na wolne miejsce obok mnie.
Oparł ręce o swoje kolana, w jednej dłoni trzymając ciastko, a w drugiej herbatę. Bardzo wolnym ruchem zbliżył ciastko do swoich ust, obserwując mnie kątem oka. Wgryzł się w chrupiący przysmak, po czym oblizał wargi. Następnie (także bardzo wolnym ruchem) zrobił łyka gorącej herbaty siorbiąc przy tym głośno cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Przyglądałam mu się powstrzymując od śmiechu. Jednak nie udało mi się. Wybuchnęłam śmiechem tak głośno, ze cała herbata Lou znalazła się na jego spodniach. Jego zszokowana mina po chwili przerodziła się w ogromny wybuch śmiechu. Obydwoje nie mogliśmy się powstrzymać.
- Przynajmniej masz ciastko. - powiedziałam, gdy już zdążyłam się opanować. Lou spojrzał na mnie oczami przepełnionymi radością, zadarł głowę do góry i odwrócił wzrok udając obrażonego. - Ej!!! No weź!! Nie obraża.... - Nie skończyłam zdania, ponieważ Lou rzucił się na mnie wkładając ciastko do moich ust szczerząc się przy tym szeroko.
- Nie obraziłem się. - szepnął mi do ucha. - To taki chwyt - poczułam jak się uśmiecha. - Ale przyznaj, że to ciastko jest przepyszne.
- Racja.- odpowiedziałam odwracając głowę w jego kierunku.
Po chwili zorientowałam się, że to nie było zbyt dobre posunięcie. Jego głowa znajdowała się dosłownie milimetr od mojej. Myślałam, ze zaraz dojdzie do czegoś, na co nie miałam ochoty. Bałam się tego, panicznie się bałam. Nie chciałam, aby to stało się właśnie dzisiaj. Nie chodzi o to , że nie lubię Louisa w ten sposób, nie. Ja... W sumie sama nie wiem co do niego czuję. Wiem tylko, że jego obecność blisko mnie jest dla mnie jak powietrze. Potrzebuję go zawsze i wszędzie, bez względu na okoliczności.
Na całe szczęście Lou posiada dar czytania w moich myślach i zawsze wie czego potrzebuję w danej sytuacji. Uśmiechnął się do mnie ciepło po czym delikatnie odsunął. Spojrzałam mu w oczy. Chciałam upewnić się, czy może przypadkiem nie jest na mnie obrażony albo czy nie zraniłam go zbytnio. On jednak uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił do mnie perskie oko.
Czy to nie cudowne? Powiedzcie, czy to nie jest cudowne? To w jaki sposób Lou potrafi się ze mną porozumiewać? Co on takiego w sobie ma? Czy to męska intuicja, czy może umiejętność czytania mi prosto z serca? Nie mam zielonego pojęcia, ale uwielbiam gdy to robi. Uwielbiam...
- Hej Louis?! - usłyszałam krzyk Harrego.
- No?!
- Widziałeś moją MP4?!
- Nie! A co, znowu zgubiłeś?!
- Właśnie nie wiem...Wydaje mi się, że...O w dupę! Niall!!!
I jakby na potwierdzenie słów chłopaka usłyszeliśmy głośny huk dobiegający prosto z kuchni. Biedny Niall wychodząc z pomieszczenia z jedzeniem w ręku, potknął się o futrynę drzwi i ledwo wylądował na dwóch nogach. Jednak nie przejął się tym zbytnio i po chwili znów całą swoją uwagę skupił na kawałkach donutów.




Razem z Lou wybuchnęliśmy śmiechem.
- Oh, Niall!!!!! - krzyczał zdenerwowany Harry
- Co?
- Moja MP4, oddawaj. A poza tym nie mówi  się z pełną buzią.
- Mam w kieszeni, spoko, wyluzuj.
Harry miał taką minę jakby połknął zdechłego kota, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.
- Ej, Hazza skarbie, nie złość się tak, bo zrobią Ci się zmarszczki. - powiedział Lou.
- Odczep się. - odgryzł się Loczek mrużąc ze złości swoje zielone oczy.
Lou właśnie otworzył usta, aby powiedzieć jedną ze swoich ciętych ripost i zgasić Harrego, ale przerwał mu w tym głośny grzmot. Wszyscy odruchowo zerknęliśmy w niebo.

Piękny błękit nieba w mgnieniu oka rozpłynął się w szarości deszczowych i burzowych chmur. Zamiast lekkich i powiewnych widniały ciemne i ciężkie. Wszystko to dawało wrażenie silnej wrogości. Jakby te ogromne chmury wypełnione deszczem niosły ze sobą brutalną tajemnicę.
Od zawsze lubiłam deszcz, a najbardziej ten wiosenny pachnący źdźbłem trawy i rozkwitającymi roślinami. Po nim zawsze wychodziło słońce i na niebie pojawiała się kolorowa tęcza niosąca ze sobą  lekki posmak magii. Jakby gdzieś na jej końcach małe krasnoludki czarowały świat proszkiem nadziei i radości.
Teraz niestety zapowiadało się na burzę. Wiatr coraz bardziej dawał znać o swojej obecności poruszając drzewami w prawo i lewo.
Biedny David...Tak męczył się z rozpaleniem ogniska. - pomyślałam.

- No bez jaj... - powiedział zażenowany Zayn, który właśnie męczył się z podłączeniem zasilacza i magnetofonu. - Dopiero co skończyłem włączać to gówno.
- No nic...Wracamy do środka. - stwierdził jak zwykle opanowany Liam. - Zbierajcie rzeczy.

I tak jak Daddy nakazał, tak też zrobiliśmy. Zebraliśmy wszystko i wpakowaliśmy część do wozów, a część do magazynu. Było nas aż jedenaścioro, więc uwinęliśmy się na prawdę bardzo szybko. Gdy wszyscy byliśmy już w drodze do hotelu, zaczęło padać.
Ogromne i uporczywe krople z całą siłą waliły o dach i szyby samochodów, przez co droga wydłużyła nam się o połowę. Przez cały ten czas wkurzeni Zayn i Div przeklinali i wyzywali pogodę za to że zniszczyła i zdewastowała ich ciężką pracę. W ogóle nie mogli się opanować, a reszta z członków załogi zamiast uspokajać naszych zdenerwowanych kolegów, nakręcała ich jeszcze bardziej ciągłymi wybuchami śmiechu. Jednak udało nam się dotrzeć na miejsce.
Pierwsze co zrobiliśmy, zaraz po przybyciu, to udanie się do pokoju chłopaków (Lou i Harrego). Rozstawiliśmy meble, Liam, Niall i Zayn przynieśli kanapę i fotele, a ja i Ola odpaliłyśmy projektor. Reszta przygotowywała jedzenie i znosiła potrzebne rzeczy.
Wybraliśmy film "Never back down" opowiadający o losach młodego chłopaka. Losy te oczywiście nikogo nie obchodziły, ogólnie mało kto kojarzył o co tak na prawdę w tym filmie chodzi. Harry próbował coś zrozumieć i nawet troszkę zaangażował się w oglądanie, ale siedzący obok niego Niall i Zayn nie pozwalali mu na to. Gadali coś o leśnych zwierzętach i atakujących wiewiórkach, rzucających orzechy w domy slamsów. Nie pytajcie nawet, bo sama nie zrozumiałam o co im chodziło. W kółko wybuchali śmiechem, co doprowadzało resztę do tego samego stanu. Do tego trzeba doliczyć jeszcze śpiącego ze zmęczenia Div'a i gadającego do siebie Harrego i ciągle przebierającego się w różne stroje Louisa ( od pidżamy do garnituru). Nadawaliśmy się do zoo.

-Wiewiórka...hahahaha...hahahaha...twarz... - próbował wykrztusić Niall
- Ale to on musiał walczyć? A co z prawem...? - przerywał mu Harry.
<chrapanieDavida>
hahahahahha...zazwyczaj....hahahhahahaha....wiewiórka...
- Nie rozumiem tego filmu...
- Nie dotykaj tego!! - mamrotał przez sen Div. - Przecież mówiłem, że zaraz wydrukuje te rusztowania.
<parada pół nagiego Lou + przechadzka wzdłuż pokoju w stylu modelek>
- hahahahahhahaah...
- A może on po prostu... - kontynuował Harry. - Nie, jednak nie rozumiem...

Tak to właśnie mniej więcej wyglądało...Od czasu do czasu uspokajali się troszkę, ale tylko po to by wymyślić następną głupotę m.in. rzucanie się orzeszkami lub papierem toaletowym. Czasem też udało im się powiedzieć coś w stylu "Czas się ogarnąć", ale żaden z nich nie wziął sobie tego na poważnie.

- O Matko...masakra. - rzucił Liam. - zastanawiam się jak wyglądało moje życie zanim ich poznałem i nie mogę sobie przypomnieć.
Zaśmiałam się.
-Na pierwszy rzut oka wydaje Ci się, że Twoje życie jest fantastyczne, a tu poznajesz kilku pozytywnych debili, którzy zmieniają Twoje życie o sto osiemdziesiąt stopni i wprawiają w osłupienie. To jest cudowne. - kontynuował.
- Właśnie teraz tak sobie siedzę, patrzę na nich i zastanawiam się do czego oni jeszcze są zdolni. Lou to chyba niedługo przyjdzie tutaj ze szczotką od sedesu w dłoni i z klapą na głowie. - powiedziałam, a Liam parsknął śmiechem.
- Wiesz, w sumie niewykluczone.
- Kogo już tam obgadujecie? - usłyszeliśmy głoś Louisa.
Hm...O dziwo przyszedł ubrany w miarę normalnie. Miał na sobie swoją ulubioną koszulkę w paski i do tego pidżamowe spodnie w kratkę oraz kapcie w kształcie reniferów.
- A Ty co? Czyżby nasz model się zmęczył? - spytał Li
- O tak. Mam dość na dzisiaj. - powiedział kładąc się na sofie. - Pozwólcie, że się położę. - dodał po czym odchrząknął.
Zerknęłam na niego. On zrobił to samo, po czym setny już dzisiaj raz uśmiechnął się. Przyjemne dreszcze znów ogarnęły całe moje ciało, więc żeby nie stracić nad sobą kontroli, odwróciłam wzrok.
Za oknem było już zupełnie ciemno. Gwiazdy rozsypały się po całym niebie nie zostawiając żadnego śladu po dzisiejszym dniu. Mrok ogarnął cały Londyn, nie pomijając nawet najmniejszych zakamarków. Liam chyba też to zauważył.

- Ja to się już zbieram. Zadzwonię jeszcze do Dan i zapytam się jak tam  z jutrzejszym przyjazdem i pójdę spać. - powiedział. - Życzę Wam miłej nocy.
- Pa, Li. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Poczekaj, zabierzemy się s Tobą. - krzyknęła chórem reszta.
- Ok. A Ty Harry?
- Pójdę poszukać swojego telefonu...Wydaje mi się, że zostawiłem w garderobie... - odpowiedział.
- No tak...Dziewczyna się będzie niecierpliwić... - zagadnął Lou, a wszyscy spojrzeli zdezorientowani.
- To Wy jeszcze nie wiecie? Hazzunia Wam się nie pochwalił? - pokiwaliśmy przecząco głową. - Nasz kochany przyjaciel świruje z jakąś dziewczyną - oznajmił
- Z jaką dziewczyną? - dopytywał się Niall.
- Z dziewczyną z Polski. Ale na razie nic wam nie będę mówił, bo to jeszcze nic nie jest pewne.  - odpowiedział rumieniąc się. Widać było, że czuje się zakłopotany, ale żeby to ukryć uśmiechnął się dumnie.
- Proszę bardzo. Chwila nie uwagi, a tu Twój kumpel już zawraca w głowie dziewczynie. Ja nie wiem... - powiedział Zayn
- Dobra, koniec tego gadania. Zmywamy się.
- Dobranoc!! - krzyknęła Ola, reszta przyłączyła się do niej.
<KLIK>
Gdy tylko usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, pozwoliłam sobie spojrzeć na Louisa. On już od jakiegoś czasu mi się przyglądał. Oczywiście uśmiechał się szeroko, ale było w tym uśmiechu coś tajemniczego. Knuł coś, czułam to. Chodził po mnie wzrokiem od samego czubka głowy po same stopy. Tak kilka razy. Po pewnym czasie zatrzymał się na oczach. Spojrzał w nie głęboko, uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaczął nucić jakąś piosenkę.


"I'm falling in, I'm falling down/Spadam, Spadam w dół
I wanna begin, but I don't know how/Chcę zacząć, ale nie wiem jak
To let You know how I'm feeling/Aby dać Ci znać o tym co czuję
I'm high on hope, I'm reeling./Mam ogromną nadzieję, że wygram."



Po jakimś czasie podniósł rękę do góry i wskazał na mnie palcem. Jego oczy przez cały czas prześwietlały całe moje ciało, wprawiając je w przyjemne łaskotanie. Myślałam, że zaraz po prostu eksploduję. To fantastyczne, wspaniałe uczucie przejęło nade mną kontrolę. Moje myśli uciekły gdzieś w nicość pozostawiając tylko jedno słowo - Lou. Słowo to było jak żarząca się iskra, ocierająca się o każdą komórkę w moim organiźmie. Rozpalająca je do czerwoności. Moje serce płonęło, otoczone przez tysiące gorących języków ognia.  Wstał, podszedł do mnie, złapał za rękę zmuszając mnie do zrobienia tego samego. 
Zaczęliśmy tańczyć. Nie grała żadna muzyka, ale my bardzo dobrze ją słyszeliśmy. Tańczyliśmy do rytmu bicia naszych serc. Tak po prostu.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, wszystkim! Przepraszam, że tak długo zeszło mi pisanie tego rozdziału, ale mam nadzieję, że spodoba się Wam i wybaczycie mi to opóźnienie. <3 KOMENTUJCIE.