INFORMACJE

Hej skarby!
Co się tak ostatnio cicho zrobiło? Gdzie komentarze z Waszymi opiniami? Proszę, proszę komentujcie ! Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Chciałabym znać Wasze zdanie. Nie krępujcie się i komentujcie ile się da ( trochę krytyki też nie zaszkodzi c; ). Piszcie co myślicie, o głównej bohaterce i o każdym z rozdziałów. <3 A, przede wszystkim najważniejsze - DOŁĄCZAJCIE DO WITRYNY i zostańcie Chadersami ! Wszystkich przyjmujemy z otwartymi ramionami ! c;

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 11 "Your heart's against my chest".



- Mówiłem, że Cię złapię. - powiedział Lou lekko muskając ustami moją szyję. 
- To nie fair. Masz o wiele dłuższe nogi! 
- Może i tak, ale za to Ty jesteś ładniejsza. - odpowiedział, a ja zachichotałam. 
Musiałam chwilę ochłonąć, aby przeanalizować w głowie jego słowa. Gdy w końcu doszło do mnie co powiedział, poczułam jak przez moje ciało przelatuje fala gorącego ciepła, aby następnie rozlać się po całej powierzchni policzków. Chłopak zaśmiał się widząc moje skrępowanie, zostawiając gęsią skórkę na mojej rozgrzanej szyi. 
- Tak...Z tym to się chyba jednak zgodzę. - odparłam.
Lou parsknął śmiechem.
- Co się stało? - spytał, gdy zaczęłam zbyt energicznie mrugać.
- Bo wiesz...Naplułeś mi do oka.
Kolejny wybuch śmiechu.
- Jeśli nie podoba Ci się mój dzisiejszy makijaż, po prostu mi to powiedz. A nie próbujesz go zmyć śliną. - dodałam szeroko się uśmiechając.
- Ależ Twój makijaż jest na prawdę fantastyczny! - spojrzałam na niego spode łba. - Mówię serio! Poza tym  myślisz, że gdyby mi się nie podobał zmyłbym go swoją własną śliną?
- Nie wiem. Ty inaczej patrzysz na świat. - odparłam. Lou zaśmiał się ciepło i spojrzał mi głęboko w oczy.
Powolnym ruchem zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek. Po chwili przerwał, by jeszcze raz spojrzeć w moje oczy.
- Uwielbiam Cię. - powiedział, po czym na dobre wpoił się w moje usta.
Naparł na mnie całą klatką piersiową i przycisnął do siebie. Jego ręce na moich ramionach ograniczały mi ruchy. Stałam przy nim bardzo blisko i napawałam się jego zapachem oraz smakiem. Wszystko wokół wirowało. Moim jedynym punktem odniesienia były jego usta. Usta tak miękkie i delikatnie całujące. Nie chciałam przerywać tej chwili. Na swoich piersiach dokładnie czułam bicie jego serca, a na policzkach ciepły oddech. To sprawiało, iż czułam się bezpieczna.
- Kiss me like You wanna be loved. - szepnął.
Bez chwili zastanowienia objęłam rękami jego szyję i oddałam pocałunek.
Nasze ciała z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej rozgrzane. Jego silne ręce sunęły po moich plecach w górę i w dół zakreślając proste linie. Moje myśli już dawno uleciały w przestrzeń. Liczyło się tylko to co dzieje się teraz. Nasze serca biły coraz szybciej doczekując się więcej. Lou coraz bardziej napierał ramionami na moje plecy, mocniej przyciągając mnie do siebie. Brakowało nam powietrza. Od czasu do czasu chłopak przenosił swoje usta na moją szyję. Każdy jego pocałunek zostawiał palący, a zarazem rozkoszny ślad.
Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie głośno dysząc. Lekkie uśmiechy zawitały na naszych twarzach. Lou przez cały czas obserwował moją twarz w ogromnym skupieniu, nadzwyczajnie coś analizując. Kiedy w jego oczach znów pojawiły się dobrze znane mi iskierki, objął mnie swoimi ramionami i mocno ścisnął. Czułam jak po całym moim ciele przechodzą przyjemne dreszcze, a serce zawtórowało szybszym biciem. Czułam się bezpieczna. CHOLERNIE BEZPIECZNA.
- Co byś zrobił gdybym powiedziała Ci, że ja też Cię uwielbiam? - spytałam.
Chłopak chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Na jego twarzy przez cały czas gościł charakterystyczny uśmiech, a oczy świeciły swoim blaskiem.
Zaśmiałam się widzą minę Lou. Jego oczy rozszerzyły się lekko, a z ust wydobyło się krótkie " Oo..". Wyglądało to na prawdę komicznie, dlatego nie powstrzymałam się od wybuchu śmiechu. Chłopak widząc moją reakcję, uśmiechnął się szeroko.
- A tak na poważnie, to strasznie bym się ucieszył. - szepnął mi do ucha.
- Oh, serio? - spojrzał na mnie zdezorientowany - Tylko tyle? Myślałam, że powiesz że nie będziesz mógł sypiać po nocach albo coś w tym rodzaju...
- Ach, czyżby? - spytał unosząc jedną brew - A co jeśli powiedziałbym Ci, że mam dla Ciebie niespodziankę?
- Niespodziankę?
- Tak. - przytaknął szeroko się uśmiechając.
- No więc...W takich okolicznościach może i jestem skłonna Ci przebaczyć, ale wiesz...To się nazywa czyste przekupstwo.
- Oj, od razu przekupstwo. Po prostu chcę Ci sprawić przyjemność, Aniu. - spojrzałam na niego podejrzliwie. - I sobie też przy okazji. - dodał puszczając do mnie perskie oko.
- To co? Chcesz mi powiedzieć, że kupiłeś nam kosz pełen marchewek?
Lou parsknął śmiechem.
- Nie będę udawał, że nie rozważałem takiej opcji, ale niestety nie. To nie jest kosz marchewek. Jest to raczej coś bardziej oryginalnego. - powiedział.
Złapał mnie mocno za rękę, po czym zaczął prowadzić wzdłuż korytarz, wprost do swojego pokoju.


Nie wiem dokładnie jak prawidłowo opisać słowami "Louisową niespodziankę". Była ona rzeczywiście bardzo oryginalnym pomysłem i przyznam, że nigdy nie wpadłabym na taki pomysł. Podejrzewam, że normalni ludzie też nie. No ale cóż...Lou jest wyjątkowy. Ma masę dziwnych, a zarazem fantastycznych pomysłów. Nadal uwielbia układać klocki lego i jeździć sterowanymi samochodami. Cały on! Ale nigdy nie podejrzewałabym, że stać go na coś takiego. Bo wiecie...Normalnie chłopcy kupują swoim dziewczynom kwiaty, przytulanki albo jakieś słodkości, ja natomiast dostałam pidżamę. Tak pidżamę. A jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, iż kupił te pidżamy w komplecie i teraz ma drugą taką samą. Jest to oczywiście bardzo słodkie z jego strony i szczerze przyznam, że wolałam dostać pidżamę, niż kwiaty które tak czy inaczej po jakimś czasie zwiędnął...Innymi słowy mogę powiedzieć, iż jestem z wariatem. Chłopakiem, który widzi świat przez swoje własne kolorowe okulary.I wiecie co? Straszliwie mi się to podoba.





- Serio jesteś nienormalny. - powiedziałam uśmiechając się.
Odpowiedzi usłyszałam tylko krótkie 'yhym' , a następnie poczułam jego ciepłe ramiona obejmujące mnie od tyłu.
- A Ty cudownie pachniesz. - uśmiechnęłam się słysząc jego słowa.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, a już poczułam jego ciepłe usta składające pocałunki w moich włosach.
- Wiesz...Mam swoje sposoby. Prysznic przynajmniej raz dziennie i w ogóle. Czasem jeszcze używam perfum. - pokiwałam głową na potwierdzenie swoich słów.
- O prysznicu to ktoś kiedyś mi wspominał...Ale perfumy? Pierwsze słyszę. - odpowiedział uśmiechając się w moje włosy.
Zaśmiałam się.
- Kupię Ci kiedyś jakieś. - obiecałam, po czym odwróciłam głowę i delikatnie pocałowałam go w usta. Lou Uśmiechnął się zadziornie. - I nawet własnoręcznie napisze instrukcję obsługi. - dodałam
Odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
- Nie sądzisz, że to takie dziwne?
- Ale co? Perfumy czy...? - spytał zdezorientowany
- Nie, nie perfumy... Mówię raczej o nas. - spojrzał na mnie pytająco - No bo znamy się dopiero tydzień!
- Tak, zgadza się. I ?
- I? - zapytałam ironicznie - Znamy się od 7 dni, a już ze sobą jesteśmy! Nadal nie wydaje Ci się to dziwne?
- Może z punktu widzenia osoby trzeciej tak jest, ale dla mnie jest to jak najbardziej normalne. - Już chciałam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć ale chłopak przerwał mi kontynuując - Tak, tak. Wiem co teraz chcesz powiedzieć: "Ja też jestem dziwny, dlatego ta sytuacja wydaje mi się naturalna" - uśmiechnęłam się lekko na jego słowa. - Ale Aniu...Przecież tylko wariaci są coś warci. - powiedział, po czym szeroko się uśmiechnął.
Odwrócił mnie do siebie przodem, po czym lekko i delikatnie zatopił swoje usta w moich. Wplótł palce w moje rozpuszczone włosy i lekko przyciągnął.
Jego dotyk, smak i zapach powoli dochodził do odpowiednich komór mózgowych, gdzie tam każdy z nich został dokładnie przeanalizowany. Po jakimś czasie na całym ciele zaczęły pojawiać się przyjemne dreszcze. Krew pulsowała coraz szybciej, a towarzyszył jej akompaniament bijącego serca.
Czy ja zawsze musiałam reagować w taki sposób?
- Masz jakieś plany na jutrzejsze po południe - spytał.
- Nie...Nie wydaję mi się, a co czyżbyś coś szykował?
-Nie...Tak tylko sobie pomyślałem, że moglibyśmy się gdzieś razem przejść.- spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. -  Jeśli oczywiście masz ochotę.
- Oczywiście, że mam Lou. - odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w sam czubek nosa.
- To fantastycznie.


***


Mieliście kiedyś takie wrażenie jakbyście rozpadali się na milion małych kawałeczków? Jakby każda komórka waszego ciała rozchodziła się w inną stronę nie pozostawiając po sobie dosłownie nic? Jakby ktoś celowo ścierał  Was jak ser po ostrej tarce? Hm...Boli, prawda? 
Kiedyś sądziłam, że Bóg dał nam życie, abyśmy czerpali z niego przyjemność. Abyśmy napawali się każdą jego chwilą, bez żadnych ograniczeń czy przeszkód. Teraz wiem, że życie jest nauką. Nauką, której sztuki nie udało się jeszcze nikomu opanować. Nauką, w której uczymy się swoich własnych słabości, poznajemy swoje wady i zalety, doświadczamy wielu uczuć czasem cierpiąc, a czasem po prostu kochając. Ale przede wszystkim uczymy się sobie z nimi radzić. 
Jest wielu którzy nie poradzili sobie z trudnościami życia, ale są tacy którzy nawet nie mają pojęcia jak wielka i potężna jest ich psychiczna moc. Ale do czego zmierzam? 
A do tego, że są momenty gdy wydaje nam się, iż jest po prostu wspaniale. Bardzo ciężko pracujemy nad tym, aby zapomnieć o wyrządzonych nam krzywdach i zacząć normalnie żyć. I nagle przez dosłownie ułamek sekundy wszystko  może się spieprzyć...








~Oczami Lou~














Spojrzałem na zegarek. Zostało 10 min. Sięgnąłem ręką po moje ciemne spodnie. Szybkim ruchem wsunąłem ja na siebie i zapiąłem rozporek. Gdy zakładałem na siebie biały T-shirt poczułem jak coś uwiera mnie w tylnej kieszeni.  Wyciągając tajemniczy przedmiot i  zrozumiałem, że jest to list. List, który Ania napisała do swojego ojca. Moja ręka drżała lekko, gdy koniuszkami palców dotykałem otwarcia koperty.
Czy aby na pewno powinienem czytać? Czy, aby na pewno to już odpowiedni moment? Nie sądzę...Poza tym...
Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi. Klamka szybkim ruchem zleciała na dół, aby zaraz potem wrócić na to samo miejsce. Zza framugi wyłoniła się szczupła postać o lekko kasztanowych włosach. Wiatr spowodowany przeciągiem oplótł moje nogi uniemożliwiając ruch. Ona stała tam dysząc i trzęsąc się jednoczenie. Powolnym ruchem podniosła oczy i spojrzała na mnie z ogromnym przerażeniem, bólem i żalem. Byłem zbyt sparaliżowany, aby cokolwiek zrobić... Co się stało? Przecież było już tak dobrze...
- Aniu... - wykrztusiłem w końcu - Co się dziej...?
Musiałem przerwać. Z każdym moim słowem po jej policzkach spływały słone łzy. Jedna po drugiej. Nie wiem ile stałem tak nic nie robiąc, ale po jakimś czasie jej płacz zamienił się w głośny szloch. Nie mogłem dłużej patrzeć jak cierpi.
Wyciągnąłem ręce do przodu w charakterystycznym geście, a ona podleciała szybkim ruchem i mocno się we mnie wtuliła, cały czas szlochając...



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------








Hej, żabcie! Obiecałam, że rozdziały będą co tydzień? I proszę bardzo! c; Wiem, że może trochę późno, ale dotrzymałam słowa. Możecie być ze mnie dumni. c; OCZYWIŚCIE MOJA STAŁA PROŚBA - KOMENTUJCIE!!!  Dacie rade napisać chociaż z 10 komentarzy? Tylko 10. Nie proszę o długiej wypowiedzi. Może być ściśle, krótko i na temat. Tylko proszę 10 KOMENTARZY! <333333 KOCHAM WAS ;****


niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 10 "To już tak na poważnie".




Minął już tydzień. Dokładnie 7 dni temu przyjechałam do Londynu. Wyjazd od samego początku wydawał mi się beznadziejnym pomysłem, ale teraz nie zamieniłabym go na żaden inny. Czemu?
 Hm... Właśnie te 7 dni, do których wcześniej czułam obrzydzenie i niechęć, całkowicie zmieniły moje życie. Nigdy przedtem nie wyobrażałam sobie, że jedno małe posunięcie może spowodować, iż mój świat znów stanie na nogi. To jedno małe i ryzykowne posunięcie sprawiło, iż poznałam wspaniałych ludzi, doświadczyłam wiele nowych, nieznanych mi do tej pory rzeczy, a przede wszystkim poznałam smak prawdziwego uczucia, które wprawia moje serce w lekkie łaskotanie, zajmuje każdą możliwą komorę mózgową i jest w każdej komórce mojego ciała. To uczucie nosi nazwę Lou.
Podsumowując:
1. Poznałam fantastycznych, zwariowanych i szalonych ludzi;
2. Zagrałam na BIAŁYM  fortepianie (w końcu); 
3. Miałam okazję podziwiać piękno Londynu z perspektywy z jakiej nikt nigdy nie widział; 
4.Nauczyłam się w miarę tolerować Johna;
5. Pogodziłam się z mamą;
6. Poznałam kilka tajemnic reżyserii;
7. Zakochałam się. 
Co do tego ostatniego mogę powiedzieć tylko, że jest fantastycznie. Ciągłe tajemnicze uśmiechy, szczere spojrzenia, nocne spacery z trzymaniem się za ręce plus odwiedzanie tej samej budki z lodami co pierwszego dnia. Wszystko to do siebie tak idealnie pasuje i wszystko jest na swoim miejscu. Tak właśnie powinno być. 
Na samym początku było trochę ciężko odnaleźć mi się w tej nowej sytuacji. Wszytko tak strasznie szybko się zmieniło, do tego doliczyć jeszcze przyjazd dziewczyn i poznanie Eleanor, która...A właśnie...Zdaje mi się, że ten fragment pominęłam... Zatem wróćmy do początku...


__________________________________________________________________________________________________________________________________________________


- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie? - zapytałam.
Chłopak powolnym ruchem podniósł wzrok i przeniósł go z ust na moje oczy spoglądając na mnie z zaciekawieniem. Pełna noc za oknem towarzyszyła nam przez ten cały czas, podczas gdy nasze stopy poruszały się w rytm tylko przez nas  słyszanej piosenki.
- Postaram się. - odpowiedział lekko zabójczo się uśmiechając.
- To znaczy?
- To znaczy, że odpowiem szczerze jeśli tylko będę znał odpowiedź. - powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej ukazując przy tym rząd swoich białych zębów.
- Okey...To...może...
Zdenerwowanie brało nade mną górę. Co jeśli jego odpowiedź będzie inna niż ta jakiej oczekuję? Co jeśli on czuje zupełnie co innego, a ja wmawiam sobie tylko jakieś dyrdymały o tym, że ktoś w ogóle mógłby poczuć do mnie coś takiego?
- To aż tak źle? - spytał unosząc do góry jedną brew. - Dawaj, Aniu. Nie wstydź się.
- Ale to nie jest takie proste, jak się wydaje.
- Oj, nie przesadzaj. Dla chcącego nic trudnego!
Chłopak przez cały czas się uśmiechał, moja mina jednak miała zupełnie inny wyraz.
Ugh...Czy on zawsze wszystko musi brać do siebie tak pozytywnie?
- Aniu, no powiedz wreszcie. Później będę miał za mało czasu na odpowiedź. - ponaglił mnie zniecierpliwiony.
Czy on się ze mnie nabija?
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Dobra, już jestem poważny. - powiedział i jakby na potwierdzenie swoich słów spojrzał mi głęboko w oczy. To dodało mi otuchy.
Spokojnie, Aniu. Spokojnie. Wyrzuć to z siebie. Dasz radę. Jeszcze tylko uspokajające odliczenie do trzech. 3 - głęboki wdech. 2- wydech i 1- nabranie powietrza do płuc.
Taa...Mogłam się tego spodziewać. Zamiast powiedzieć coś w stylu " Co tak na serio jest między nami?", rzuciłam tylko:
- Co Ty tak na prawdę o tym wszystkim myślisz? - Gdy tylko słowa wypłynęły z moich ust poczułam jak moje policzki zalewają się gorącym rumieńcem.
Lou widząc moje zakłopotanie uśmiechnął się ciepło i mocniej ścisnął moją dłoń.
- To znaczy chciałam zapytać...Jakie są tak na prawdę Twoje odczucia i jak...Ty to spostrzegasz?
Chłopak cały czas nie spuszczał ze mnie oczu. Wprawiło mnie to w jeszcze większe zakłopotanie, dlatego spuściłam wzrok zatapiając go w naszych już nie poruszających się stopach. Przez to całe zdenerwowanie nawet nie zauważyłam, że przestaliśmy tańczyć.
- Odczucia względem...czego? - spytał zdezorientowany. - Wybacz, Aniu. Ale nie bardzo rozumiem.
Jeszcze jeden głęboki wdech.
- Odczucia względem nas, Lou. Przez ten cały czas zastanawiałam się co tak na prawdę do mnie czujesz i co jest między nami. Co noc zastanawiałam się nad tym i próbowałam wymyślić sobie swój własny scenariusz, jednak każdy okazał się być beznadziejny, ponieważ tak czy inaczej frustrowało mnie to że nie wiem. Bo wiesz z mojej strony to wygląda tak, że lubię Cię, a nawet bardzo. Tylko nie wiem, bo może ty nie. Może ty jesteś bardziej za przyjaźnią, chociaż z drugiej strony to by było trochę dziwne i w sumie to już sama nie wiem, bo przecież gdyby tak nie było to nie stalibyśmy teraz tutaj. Ale może dla Ciebie to jest normalne, bo dla mnie będzie tak jak dla Ciebie tylko wystarczy żebyś mi powiedział, to ja wtedy będę wiedzieć i będę pewna, że... - Zupełnie nie mogłam opanować słowotoku, który ni stąd ni zowąd dopadł mnie w błyskawicznym tempie. Czułam jak z każdym słowem rumienię się coraz bardziej, a na twarzy Lou pojawia się coraz to szerszy uśmiech.Nie mogłam już słuchać tych wypływając z moich ust bzdur. Zamknęłam o czy i czekałam aż to się wszystko skończy.  - No wiesz...Bo wtedy będzie po prostu o wiele prościej i... - Przerwałam dopiero w chwili, gdy poczułam jego miękkie usta składające ciepły pocałunek na moich. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku, gdy swoimi dłońmi złapał moje ramiona i przywarł do mnie swoją klatką piersiową.
Moje myśli galopowały po całej głowie szukając sobie odpowiedniego miejsca. Krew w żyłach płynęła tak szybko, iż gubiła po drodze swój stały puls, a serce jakby na moment stanęło w miejscu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Moje ciało nabrało strasznie wysokiej temperatury, czułam jak na karku pojawiają się małe kropelki potu.
Lou przerwał ten cudowny moment, lekko odsuwając się do mnie. Lecz tylko po to, by szepnąć mi do ucha:
- To właśnie czuję, Aniu. Przez cały ten czas powstrzymywałem się, żeby nie powiedzieć Ci tego wprost, ponieważ blokowało mnie to, że nie wiem co Ty czujesz do mnie. Bałem się, ze jeśli posunę się za daleko odwrócisz się ode mnie i stracę Cię na zawsze. Ale teraz wiem, że czujesz dokładnie to samo, dlatego nic nie jest w stanie mnie już powstrzymać.
Chłopak uśmiechnął się lekko, spojrzał mi głęboko w oczy, po czym kolejny już dziś raz "pozwolił sobie" mnie pocałować. Pocałunek był tak samo ciepły i delikatny, różnica polegała tylko na tym, iż był on o wiele, wiele dłuższy.


~*~



- Mówię serio. Największego szału dostaję kiedy źle komentujesz jego ubiór. - opowiadała dziewczyna co jakiś czas wybuchając śmiechem. - Musisz kiedyś tego spróbować. 
- Czyli tak. Nie lubi przesolonego jedzenia. Nie lubi jak się komentuje jego ubiór i jeśli nie odzywa się przez cały dzień oznacza to, że źle się czuje w ubraniu jakie ma na sobie. - podsumowałam. 
- Znakomicie! Teraz już wiesz te w miarę najważniejsze rzeczy.
Wybuchnęłam śmiechem. 
- To są jeszcze jakieś? Myślałam, ze przez tą godzinę zdążyłyśmy omówić już wszystkie.
- Oczywiście, że są. Tego, że Lou to tak na prawdę jedna wielka maruda, dowiesz się za jakiś czas sama. I innych rzecz przy okazji też się dowiesz... - Eleanor zaśmiała się pocieszająco. - A teraz powiedz mi proszę, jak to się stało, ze w ogóle jesteście razem! 
- No cóż... Przyczepił się do mnie jak tylko tu przyjechałam i latał za mną jak pies za swoją ulubioną zabawką. W ogóle nie mogłam się od niego odczepić, chwili spokoju nie mogłam złapać. Aż w końcu postanowiłam, że będzie o wiele lepiej jeśli przystanę na jego propozycje i nie będę udawać, ze nie czuje tego samego co on. - opowiedziałam w skrócie. El przez cały czas nie mogła opanować śmiechu. - No a tak poważnie to w bardzo wielu sprawach mi pomógł i dzięki niemu jakoś inaczej spojrzałam na świat. Było ciężko, ale teraz jest po prostu cudownie. 
- Jej! Tak się cieszę, że jesteście razem! Pamiętam moją rozmowę z Lou, gdy dzwoniłam zapytać się co u niego i tak dalej, a on wręcz tryskał w głosie radością. Już wtedy wiedziałam, że się zakochał, ale palant nie chciał mi nic powiedzieć. - Obie zaśmiałyśmy się na jej słowa. - I też strasznie cię cieszę, że w ogóle mnie polubiłaś. Bałam się, że nie będziesz chciała za mną gadać albo że nasze rozmowy będą strasznie czerstwe. Ale gdy tylko Cię zobaczyłam wiedziałam, że będzie inaczej. - powiedziała po czym z ogromną siłą uścisnęła mnie tak jakbyśmy znały się od lat. Odwzajemniłam uścisk.
Eleanor była niesamowita. Strasznie otwarta taka szczera i uprzejma. Po mimo, iż znałyśmy się zaledwie od ponad godziny wiedziałam, ze mogę jej zaufać.
Z opowiadań dziewczyny wywnioskowałam, ze nie tylko ja bałam się naszego pierwszego spotkania. Lecz gdy tylko El mnie ujrzała, rzuciła się na mnie mówiąc: " Jak dobrze, że w końcu Cię poznałam." Na takie słowa wręcz nie dało się nie uśmiechnąć. Od razu kupiłyśmy sobie po kawie i udałyśmy się do mojego pokoju porozmawiać i poplotkować na temat Lou. Chłopcy byli akurat na planie XFactora, aby jeszcze raz odtworzyć i przeżyć swoją własną historię. Co do reszty dziewczyn to pojawią się dopiero dzisiaj wieczorem. Eleanor postanowiła przyjechać wcześniej, ponieważ tak bardzo nie mogła doczekać się spotkania ze mną. Co z jej strony było bardzo słodkie.
- Wiesz... Tak sobie pomyślałam, ze może na uczczenie naszego pierwszego spotkania, zrobiłybyśmy sobie zdjęcie? - zaproponowała dziewczyna.
- Oczywiście. - Odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.


- Wyszło fantastycznie! - krzyknęła podekscytowana El.
- Wiesz, mam pomysł. - powiedziałam uśmiechając się i zabierając dziewczynie telefon. Wybrałam kilka odpowiednich opcji, po czym wysłałam zdjęcie do Lou.
Eleanor patrząc na moje poczynania wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Coś czuję, że teraz biedny będzie miał żywot ten nasz chłopaczyna. - stwierdziła.
- Ale gdyby się tak nad tym zastanowić to przecież...- urwałam, gdyż w połowie mojego zdania usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi.
Stał za nimi nie kto inny, jak sam Lou. Popatrzył na nas z lekkim zaskoczeniem , po czym pokiwał  niedowierzanie głową. To musiał być dla niego na prawdę ogromny szok.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej kochani! Z góry chciałabym Wam podziękować za to, że jesteście ze mną przez tan cały czas, pomimo tego że tak bardzo rzadko dodaje rozdziały. Obiecuję, że od teraz to się wszystko zmieni i rozdziały będą dodawane co tydzień i będą zawierały o wiele ciekawsze treści. Tylko chciałabym Was prosić o jedno. Proszę, proszę komentujcie. Pokażcie mi, że jest choć kilku z Was którzy czytają bloga i są ze mną przez ten cały czas. To na prawdę daje dużo motywacji. A no i nie zapomnijcie zajrzeć tutaj za tydzień! <333333