Tego samego dnia wieczorem.
- O Matko! Tutaj serio jest cudownie! A z tym basenem to już na prawdę przeszli samych siebie - mówiła podekscytowana Ola.
- Tak, z basenem to się zgodzę, ale ten obiad mógłby być mniej syty. Bo jak tak dalej pójdzie, to niedługo zamiast chodzić, będę się toczyć.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Mogę coś ci tak szczerze powiedzieć? - spytała nieśmiało.
- Tak, pewnie.
- Bo wiesz... John wcale nie wydaje się aż taki zły. Rozumiem, że go nie lubisz, ale on chce żebyś go w końcu polubiła. Przecież się stara...
- Tłumaczyłam ci to już milion razy. Ja mam swoje powody, żeby go nienawidzić i jak na razie nie mam zamiaru tego zmieniać.
- Ale Anka... Ja wiem, że ty nie chcesz żeby on zastępował ci ojca, ale on wcale tego nie chce. On tylko pragnie, abyś go polubiła, choć trochę. Może powinnaś dać mu szanse, a nie od razu nastroszyć się jak głodna hiena...
- Ale to już na prawdę nie chodzi o to, że on próbuje zastąpić mi tatę, bo wiem, że tak nie jest. - Jeszcze tego by mi brakowało. - Ale o to, że przez niego tracę wszystko. Dosłownie. Zabiera mi życie, mamę, a nawet i marzenia. Rozumiesz? Nie daje mi szansy na nic, bo uważa, że jeśli będzie dla mnie dobry i będzie spełniał wszystkie zachcianki, to ja go polubię. A tak nigdy nie będzie...Przyjechanie do Londynu było częścią mojego planu, teraz niestety muszę to wykreślić, bo on mnie wyprzedził...
- Bo chce cię uszczęśliwić. Wie ile przeszłaś i chce ci ten ból wynagrodzić.
- Ja to wszystko rozumiem. Ale tutaj chodzi o coś więcej... Nie wiesz jak to jest stracić ojca.. Ja to wszystko, te moje plany, były po to aby tata i mama byli ze mnie dumni i abym ja czuła, że wykorzystałam swoje życie na maksa... - Czułam jak łzy spływają mi po policzku - A John... A on to wszystko zepsuł...
Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam ogromnym płaczem, który szybko zamienił się w szloch.Poczułam, że ktoś mnie obejmuję. Wiedziałam, że to Ola. Zrozumiała mnie... Nie wiem ile czasu tak siedziałyśmy, ale po pewnym czasie wstałam i powiedziałam:
- Dobra dość tego. - lekko się uśmiechnęłam - Chodź coś porobimy. Słyszałam, że na dole stoją dwa harleye do naszej dyspozycji.
- Świrujesz?
- Nie, no coś ty. John wynajął je dla nas.
W duchu dziękowałam Oli, że nie skomentowała tego ostatniego zdania. Byłam jej za to bardzo wdzięczna.
Następnego dnia rano.
Obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Za oknem gościła niezbyt piękna pogoda, czułam jednak, że ten dzień będzie należał do najwspanialszych. Postanowiłam jeszcze nie wstawać i poleżeć z jakieś pół godzinki.Odwróciłam się w bok i tam zetknęłam się z piękną twarzą o bardzo ładnych rysach, a jego oczy błyszczały radośnie.
- Dzień Dobry. - przywitał mnie swym uwodzicielskim uśmiechem.
- Aaa! O Matko kochana!!
- Anka, co ci jest? - odezwała się zaspana Ola. - Drzesz się jak nienormalna.
- Przepraszam, ale miałam jakiś dziwny sen...
- Yhy. Wspaniale, ale czy możesz mi go opowiedzieć później?
Jezu... Co to było? Co za palant śmie w ogóle odwiedzać moje sny? Co z tego, że był ładny i tak nie powinien...
- Olka! Ruszaj dupę, jest już 9.45! O 10.00 mamy śniadanie - krzyknęłam
- Nie jestem głodna, idź sama...
Na prawdę nie miałam cierpliwości i zbyt dużo czasu, więc postanowiłam się z nią nie sprzeczać. Poszłam do łazienki, nalałam zimnej wody do kubka i szybkim ruchem wylałam na nią całą zawartość.
- AAAAA!! - jej pisk był nieznośny - Pożałujesz tego! Zobaczysz!
Ups. Serio wyglądała groźnie, ale przynajmniej wstała...
- Ta... Zobaczymy. No co się tak na mnie patrzysz? Zbieraj się, bo mi jajecznicy nie starczy!
- Dobra, dobra. Już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz