INFORMACJE

Hej skarby!
Co się tak ostatnio cicho zrobiło? Gdzie komentarze z Waszymi opiniami? Proszę, proszę komentujcie ! Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Chciałabym znać Wasze zdanie. Nie krępujcie się i komentujcie ile się da ( trochę krytyki też nie zaszkodzi c; ). Piszcie co myślicie, o głównej bohaterce i o każdym z rozdziałów. <3 A, przede wszystkim najważniejsze - DOŁĄCZAJCIE DO WITRYNY i zostańcie Chadersami ! Wszystkich przyjmujemy z otwartymi ramionami ! c;

piątek, 1 lutego 2013

Zapowiedź


   Oto krótka zapowiedź mojego bloga pt. "W poszukiwaniu Romea". Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Oceniajcie w komentarzach ;)


Każdy z Was zapewne już dobrze wie, że życie czasem potrafi nieźle dać w kość i nie zawsze idzie zgodnie z naszymi planami.. Niestety. Ale istnieją jednak na świecie takie metafory albo przenośnie ( słyszeliście je już pewnie milion razy) , które podtrzymują człowieka na duchu i dają nadzieje na lepsze jutro , tak jak np. " Co cię nie zabije, to Cię wzmocni", "Jeszcze nie masz najgorzej" lub coś w stylu : " Ty się ciesz, że masz co jeść". - Oczywiście wszystko zależy od sytuacji - Ale są jednak takie od których już w ogóle życie traci swój smak i kolor, np. " To nie był ostatni raz, jeszcze wiele takich upadków przed Tobą" lub "Życie to jedne wielkie schody ". Mój kochany dziadek zawsze, gdy pokłóci się z babcią mówi: " Aby do śmierci" . Może te słowa nie wydają się zbyt uprzejme, ale gdyby się tak nad tym zastanowić , to co taki facet z bagażem doświadczeń, może powiedzieć o życiu, biorąc pod uwagę jeszcze to że właśnie jest w trakcie sporu z osobą z którą żył przez jakieś 30 lat ? Skoro my, nastolatkowie (i te inne podrostki) poznaliśmy gorzki smak lekkiej dorosłości i już mamy wszystkiego dość? A niektórzy rodzicie którzy są przekonani, że ich dziecko ma "wspaniałe życie" dziwią się że popadamy w niezłe bagna, zwane narkotykami. A tu proszę niespodzianka! Tak, nawet dla tych "poukładanych" życie przygotowało tor z przeszkodami . Hm... A do czego tak na prawdę zmierzam? Może wróćmy do samego początku...
Płock, 25 listopada 2011 roku.
- Aniu, musimy porozmawiać ... - powiedziała mama któregoś wieczoru
- Hm..? Co jest?
- Planowałam Ci to już powiedzieć wcześniej, ale nie wiedziałam za bardzo jak ... Tylko proszę, wysłuchaj mnie do końca.
- Oookey. Mów.
- John dostał pracę przy nowym filmie w Londynie i zaprasza nas na całe wakacje.
- Super... To ty pojedziesz a ja zostanę u ... nie wiem, może u Olki?
- Nie kochanie, jedziesz z nami. - powiedziała stanowczo. - Ewentualnie możesz zabrać Olkę ze sobą żeby ci się nie nudziło.
- Mamo, co to za różnica czy z Olką czy bez jak i tak całe wakacje będę musiała spędzić razem z tobą i z Johnem? - specjalnie dałam nacisk na słowo "Johnem", żeby podkreślić jak bardzo go nie lubię.
A dlaczego nie lubię? To oczywiste! Próbuje zając teraz miejsce taty i najlepsze jest to że myśli, iż mu się to udaje. Cóż za palant i tak nie wykupi mnie pozwalaniem mi na wszystko oraz prezentami. Moje życie nigdy nie było zbyt poukładane i zawsze stawało na granicy wytrzymałości.. Do tej granicy moi rodzice doprowadzili częstymi kłótniami oraz awanturami, a w najgorszych przypadkach wyprowadzaniem z domu , ale najgorsza jednak była śmierć taty... Prawda była taka, że nienawidziłam go za to co zrobił mamie, ale jego utrata doprowadziła mnie do jakiejś "próżni"...Zero powietrza, zero dźwięku. Po prostu sama pustka...Po jakimś czasie jednak udało mi się wrócić do tak zwanej normalności. Zaczęłam funkcjonować, czym także dałam przykład mamie. - Tak pierwsza się z tego odkopałam.- Później jakoś sobie radziłyśmy...Mama wróciła do pracy, ja odnowiłam kontakt z ludźmi i o ogólnie z całym otoczeniem. To tak jakbym uczyła się życia na nowo, co przyznam czasem było wspaniałym przeżyciem. Uczyłam się tego i ciężko pracowałam, a tu nagle zjawia się taki John, wszechwiedzący, wszechmocny i jeszcze nie wiadomo jaki i rujnuje mi wszystko. I kiedy już udało mi się odnaleźć jakiś hak, aby nie wypaść za burtę, on pojawia i zabiera mi go do swoich własnych celów. Tak się właśnie czułam. Dlatego na pewno nigdzie z nim nie pojadę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz