- Co wybrać? - zapytała mnie po chwili - Sukienka czy zestaw z marynarką?
- Zdecydowanie to drugie. I załóż do tego miętowe rurki.
Muszę przyznać, że Ola wyglądała fantastycznie. Upięła włosy w rozwalony kok i zrobiła lekki makijaż podkreślając swoje piękne niebieskie oczy. Od dziecka zazdrościłam jej urody, jej zgrabnej figury, proporcjonalności twarzy (tam zawsze wszystko ze sobą wspaniale harmonizowało) i tych pięknych oczu. No cóż... Jeden musiał się urodzić brzydszy, żeby ten drugi był ładniejszy. Trzeba było się poświęcić, a co najgorsze umieć się z tym pogodzić. Ola zawsze powtarzała mi że mam zdecydowanie za niską samoocenę, ale ja nigdy nie potrafiłam dostrzec u siebie tych lepszych stron. I nie potrafię nadal.
- Ola... - powiedziałam z zażenowaniem.
- No co ?
- Przy Tobie czuję się brzydka....
- Weź Ty się kobieto ogarnij i zacznij się szykować, bo zaraz wpadnie tu John i znowu zaczniecie się kłócić.
Doskonale wiedziałam, że ma racje, ale jakoś zbytnio nie chciałam się śpieszyć. Lubiłam go prowokować, bo im bardziej to robiłam, tym miałam większe powody aby go nienawidzić. Nigdy nie pozwolę na to, aby moje relacje z Johnem się poprawiły. On na to nie zasługuje.
- Ania, no błagam... Szykuj się... - powiedziała charakterystycznie marszcząc przy tym czoło - Ja na serio staram się Ciebie zrozumieć i wiem że ta cała sytuacja jest dla Ciebie ciężka. Ale chociaż spróbuj być dla niego troszkę bardziej wyrozumiała, bo... - urwała, ponieważ spojrzałam na nią spode łba - Znaczy... Nie chodzi mi to to, żebyś go polubiła czy coś, ale proszę staraj się nie zwracać na niego uwagi i nie psuć całej zabawy. Jest tu One Direction, jest Div i Mel, a przede wszystkim ja. Zawsze będę się za Tobą wstawiać i Ci pomagać, nawet wtedy gdy nie będę podzielała Twojego zdania. Nie zapominaj o tym. A teraz zbieraj się, bo chyba nie chcesz przegapić całego spotkania? Mówiłaś, że jest do dla Ciebie ostro ważne... A i nie zapominaj o tym, że w grę w chodzi nasz kochany zespół.
- Oczywiście, że jest dla mnie ważne! - odpowiedziałam. Nagle poczułam, że z oczu popłynęły mi łzy. Jej słowa na prawdę bardzo mnie wzruszyły i byłam jej za to ogromnie wdzięczna. - Ale... ja nie wiem co założyć... - wybełkotałam nie mogąc powstrzymać płaczu.
- O jeju, laluchna. Tylko mi tu teraz nie płacz bo cała spuchniesz! Chodź. - powiedziała wyciągając do mnie ręce.
- Dziękuję. Dziękuję za wszystko. - wyszeptałam, gdy już opanowałam łzy.
Kilka minut później.
- Przepraszam, którędy do sali konferencyjnej? - zapytałam łysego i nieźle napakowanego ochroniarza, gdy już obie byłyśmy uszykowane i gotowe. Muszę przyznać, że efekt końcowy był porażający! Dzięki pomocy Oli czułam się pewna siebie i dostrzegłam nawet że moje nogi wyglądają całkiem nieźle , a oczy dobrze kontrastują z bladym podkładem i z naturalnym koralowym odcieniem ust. Włosy koloru blond miałam rozpuszczone i lekko zakręcone na końcach. Ubrana byłam w koszulę bez rękawów z nadrukowanym tygrysem, krótkie dżinsowe spodenki, a do tego czarne tenisówki.
Ola stawiała na buty na koturnie, ale ja uparłam się na sportowe obuwie, gdyż w nich czułam się bardziej swobodnie.
- Windą do góry i ostatnim korytarzem prosto, na końcu zobaczycie ogromne drzwi. To tam.
- Dziękujemy ! - odkrzyknęłyśmy.
- Bardzo ładnie wyglądacie moje drogie. - powiedział uśmiechając się lekko. - Dobra, teraz spadajcie, bo w ogóle nie wolno mi rozmawiać. - mrugnął do nas porozumiewawczo.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Dobrze. Jeszcze raz dziękujemy! - odpowiedziała Ola.
Szybko pobiegłyśmy w stronę windy. I tak byłyśmy już nieźle spóźnione. Dojechałyśmy na górę i szybkim ruchem dotarłyśmy do drzwi.
- To co? Otwierać? - zapytałam Olę. Pokiwała twierdzącą głową. Dostrzegłam w jej oczach iskierki podniecenia. - Ok. Trzy, dwa i jeden.
Stało się. Otworzyłam je. A widok, który zobaczyłam powalił mnie z nóg. Myślałam, że nie powstrzymam się od śmiechu. Zerknęłam przez ramię na Olę. Jej reakcja była taka sama. A co zobaczyłyśmy? Jeszcze jeden korytarz. Tak. Dosłownie. Poszłyśmy dalej. W połowie korytarza raptownie zatrzymałyśmy się. bo usłyszałyśmy głos Johna.
- ...dlatego prosiłbym o chwilę wyrozumiałości. Jestem na prawdę ogromnie zadowolony współpracą z Wami i mam nadzieję, że miło spędzimy czas. Nie martwcie się, jestem dosyć łagodnym człowiekiem. - Taa... Akurat...- Także...Zaraz powinny się tutaj zjawić pewne dziewczyny...W zasadzie to już powinny być...Które będą z nami współpracować.
Zdążyłam mrugnąć, a Ola szybkim ruchem ominęła mnie i weszła do środka pociągając mnie za sobą. Wszystkich oczy skierowane były tylko na nas. Zobaczyłam Johna stojącego na środku wielkiej sali, poprawiającego krawat. Widać było, że był bardzo zestresowany. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam kilka ogromnych rzędów krzeseł pozajmowanych przez wszystkich z ekipy. Zauważyłam scenografa, scenarzystę kilku fotografów, Davida uśmiechającego się w naszą stronę, Melanie i mamę. Na samym końcu dostrzegłam wszystkich z zespołu One Direction. Chciałam krzyknąć z podniecenia, a język utknął mi w gardle. Nie mogłam uwierzyć, ze to wszystko dzieje się na prawdę. Zerknęłam w ich stronę jeszcze raz. Spostrzegłam Nialla - uśmiechającego się przyjaźnie, Zayna - spoglądającego na nas swymi pięknymi bystrymi oczami, Liama - machającego w naszą stronę, Harrego - uśmiechającego się w sposób, którego nigdy nie zrozumiem i Louisa - puszczającego perskie oko. Poczułam jak moje kąciki ust powoli unoszą się do góry. Poczułam ogromny przypływ radości. Nigdy wcześniej nie czułam takiej euforii.
- Chyba o wilku mowa... - zaczął nieśmiało Lou uśmiechając się przy tym zabójczo.
- Tak. - odpowiedziałam sparaliżowana jego spojrzeniem.
O Matko...
- Chłopcy - powiedział John. - poznajcie moją córkę i jej najlepszą przyjaciółkę.
Zaraz, zaraz. Że co?!!!! "moją córkę"?!!!! Co on sobie wyobraża? Czułam jak w oczy napływają mi łzy. Ogromnymi siłami udało mi się je powstrzymać, ale nadal nie mogłam do siebie dojść. Krew dopłynęła mi do policzków, przez co zrobiłam się cała czerwona ze złości. Poczułam jak Ola łapie i mocno ściska moją rękę. Wiedziałam, że dla niej te słowa nic nie znaczyły, ale tak jak obiecała - wspierała mnie. Szybki humor prysnął jak bańka mydlana. Świat znowu zaczął przybierać inny obrót. Chciałam wykrzyczeć jak bardzo nienawidzę Johna i dać mu do zrozumienia że się zapędził i że nigdy nie pozwolę przypisać sobie takiego miana. Ola jakby telepatycznie rozczytała moje myśli i próbowała wziąć wszystko w swoje ręce.
- Cześć! - krzyknęła wesoło. - Ja jestem Ola, a to Ania. - słysząc jej słowa chłopcy wręcz zerwali się z krzeseł i podbiegli do nas popychając się przy tym żartobliwie. Jak już udało im się spokojnie stanąć, przywitali się z nami swym charakterystycznym sposobem krzycząc po kolei swoje imiona. - I'm Harry! - Liam! - Niall! - Zayn! - Lou!
Po chwili spostrzegłam, że Ola uśmiecha się do kogoś. Podążyłam za jej wzrokiem i natknęłam się na Nialla. Ojej...- pomyślałam. - To słodkie. Oderwałam od nich wzrok i zobaczyłam Louisa uśmiechającego się do mnie.
- Hej. - powiedział podchodząc do mnie. - Słyszałem, że interesujesz się reżyserią.
- Yyy... Tak to prawda. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego szaro-niebieskie oczy.
- I ma jeszcze bardzo obszerną wiedzę na ten temat. Podpisuję się pod każdym jej pomysłem- usłyszałam za plecami głos Johna i poczułam jego rękę na swoim ramieniu.
Piękna chwila znowu prysła i ogromna fala złości uderzyła we mnie jak dynamit.
- Widać, że ma pan bardzo zdolną córkę, Sir. - powiedział Lou.
- Tak to prawda.
Nie wytrzymałam. Strąciłam rękę Johna z mojego ramienia i powiedziałam stanowczym głosem:
- Ja nie byłam i nigdy nie będę Twoją córką. Nie nazywaj mnie tak. Nie zasługujesz na miano mojego ojca i nie myśl, że kiedykolwiek takie miano otrzymasz. Nie prosiłam się o to wszystko i tym bardziej nie prosiłam się o Ciebie. Zostaw mnie w spokoju i daj mi normalnie funkcjonować. I tak .... - urwałam, ponieważ poczułam że wszystkich oczy skierowane są w moją stronę. Nie widziałam co robić. - Przepraszam. - powiedziałam tylko i wyszłam, czując jak łzy powoli spływają po moich policzkach.
- Przepraszam, którędy do sali konferencyjnej? - zapytałam łysego i nieźle napakowanego ochroniarza, gdy już obie byłyśmy uszykowane i gotowe. Muszę przyznać, że efekt końcowy był porażający! Dzięki pomocy Oli czułam się pewna siebie i dostrzegłam nawet że moje nogi wyglądają całkiem nieźle , a oczy dobrze kontrastują z bladym podkładem i z naturalnym koralowym odcieniem ust. Włosy koloru blond miałam rozpuszczone i lekko zakręcone na końcach. Ubrana byłam w koszulę bez rękawów z nadrukowanym tygrysem, krótkie dżinsowe spodenki, a do tego czarne tenisówki.
Ola stawiała na buty na koturnie, ale ja uparłam się na sportowe obuwie, gdyż w nich czułam się bardziej swobodnie.
- Windą do góry i ostatnim korytarzem prosto, na końcu zobaczycie ogromne drzwi. To tam.
- Dziękujemy ! - odkrzyknęłyśmy.
- Bardzo ładnie wyglądacie moje drogie. - powiedział uśmiechając się lekko. - Dobra, teraz spadajcie, bo w ogóle nie wolno mi rozmawiać. - mrugnął do nas porozumiewawczo.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Dobrze. Jeszcze raz dziękujemy! - odpowiedziała Ola.
Szybko pobiegłyśmy w stronę windy. I tak byłyśmy już nieźle spóźnione. Dojechałyśmy na górę i szybkim ruchem dotarłyśmy do drzwi.
- To co? Otwierać? - zapytałam Olę. Pokiwała twierdzącą głową. Dostrzegłam w jej oczach iskierki podniecenia. - Ok. Trzy, dwa i jeden.
Stało się. Otworzyłam je. A widok, który zobaczyłam powalił mnie z nóg. Myślałam, że nie powstrzymam się od śmiechu. Zerknęłam przez ramię na Olę. Jej reakcja była taka sama. A co zobaczyłyśmy? Jeszcze jeden korytarz. Tak. Dosłownie. Poszłyśmy dalej. W połowie korytarza raptownie zatrzymałyśmy się. bo usłyszałyśmy głos Johna.
- ...dlatego prosiłbym o chwilę wyrozumiałości. Jestem na prawdę ogromnie zadowolony współpracą z Wami i mam nadzieję, że miło spędzimy czas. Nie martwcie się, jestem dosyć łagodnym człowiekiem. - Taa... Akurat...- Także...Zaraz powinny się tutaj zjawić pewne dziewczyny...W zasadzie to już powinny być...Które będą z nami współpracować.
Zdążyłam mrugnąć, a Ola szybkim ruchem ominęła mnie i weszła do środka pociągając mnie za sobą. Wszystkich oczy skierowane były tylko na nas. Zobaczyłam Johna stojącego na środku wielkiej sali, poprawiającego krawat. Widać było, że był bardzo zestresowany. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam kilka ogromnych rzędów krzeseł pozajmowanych przez wszystkich z ekipy. Zauważyłam scenografa, scenarzystę kilku fotografów, Davida uśmiechającego się w naszą stronę, Melanie i mamę. Na samym końcu dostrzegłam wszystkich z zespołu One Direction. Chciałam krzyknąć z podniecenia, a język utknął mi w gardle. Nie mogłam uwierzyć, ze to wszystko dzieje się na prawdę. Zerknęłam w ich stronę jeszcze raz. Spostrzegłam Nialla - uśmiechającego się przyjaźnie, Zayna - spoglądającego na nas swymi pięknymi bystrymi oczami, Liama - machającego w naszą stronę, Harrego - uśmiechającego się w sposób, którego nigdy nie zrozumiem i Louisa - puszczającego perskie oko. Poczułam jak moje kąciki ust powoli unoszą się do góry. Poczułam ogromny przypływ radości. Nigdy wcześniej nie czułam takiej euforii.
- Chyba o wilku mowa... - zaczął nieśmiało Lou uśmiechając się przy tym zabójczo.
- Tak. - odpowiedziałam sparaliżowana jego spojrzeniem.
O Matko...
- Chłopcy - powiedział John. - poznajcie moją córkę i jej najlepszą przyjaciółkę.
Zaraz, zaraz. Że co?!!!! "moją córkę"?!!!! Co on sobie wyobraża? Czułam jak w oczy napływają mi łzy. Ogromnymi siłami udało mi się je powstrzymać, ale nadal nie mogłam do siebie dojść. Krew dopłynęła mi do policzków, przez co zrobiłam się cała czerwona ze złości. Poczułam jak Ola łapie i mocno ściska moją rękę. Wiedziałam, że dla niej te słowa nic nie znaczyły, ale tak jak obiecała - wspierała mnie. Szybki humor prysnął jak bańka mydlana. Świat znowu zaczął przybierać inny obrót. Chciałam wykrzyczeć jak bardzo nienawidzę Johna i dać mu do zrozumienia że się zapędził i że nigdy nie pozwolę przypisać sobie takiego miana. Ola jakby telepatycznie rozczytała moje myśli i próbowała wziąć wszystko w swoje ręce.
- Cześć! - krzyknęła wesoło. - Ja jestem Ola, a to Ania. - słysząc jej słowa chłopcy wręcz zerwali się z krzeseł i podbiegli do nas popychając się przy tym żartobliwie. Jak już udało im się spokojnie stanąć, przywitali się z nami swym charakterystycznym sposobem krzycząc po kolei swoje imiona. - I'm Harry! - Liam! - Niall! - Zayn! - Lou!
Po chwili spostrzegłam, że Ola uśmiecha się do kogoś. Podążyłam za jej wzrokiem i natknęłam się na Nialla. Ojej...- pomyślałam. - To słodkie. Oderwałam od nich wzrok i zobaczyłam Louisa uśmiechającego się do mnie.
- Hej. - powiedział podchodząc do mnie. - Słyszałem, że interesujesz się reżyserią.
- Yyy... Tak to prawda. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego szaro-niebieskie oczy.
- I ma jeszcze bardzo obszerną wiedzę na ten temat. Podpisuję się pod każdym jej pomysłem- usłyszałam za plecami głos Johna i poczułam jego rękę na swoim ramieniu.
Piękna chwila znowu prysła i ogromna fala złości uderzyła we mnie jak dynamit.
- Widać, że ma pan bardzo zdolną córkę, Sir. - powiedział Lou.
- Tak to prawda.
Nie wytrzymałam. Strąciłam rękę Johna z mojego ramienia i powiedziałam stanowczym głosem:
- Ja nie byłam i nigdy nie będę Twoją córką. Nie nazywaj mnie tak. Nie zasługujesz na miano mojego ojca i nie myśl, że kiedykolwiek takie miano otrzymasz. Nie prosiłam się o to wszystko i tym bardziej nie prosiłam się o Ciebie. Zostaw mnie w spokoju i daj mi normalnie funkcjonować. I tak .... - urwałam, ponieważ poczułam że wszystkich oczy skierowane są w moją stronę. Nie widziałam co robić. - Przepraszam. - powiedziałam tylko i wyszłam, czując jak łzy powoli spływają po moich policzkach.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz