Następnego dnia.
Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne wpadające przez lekko odchyloną zasłonkę. O dziwo dzień zapowiadał się bardzo gorący, co w Londynie było rzeczą rzadką. Przepełniona szczęściem ( co także mnie bardzo zdziwiło) zastanawiałam się co będziemy robić przez cały dzień, bo przecież jakoś taką piękną pogodę trzeba wykorzystać. Następnym plusem było to, że dzisiaj zjeżdżają się aktorzy i wieczorem jest tzw. spotkanie główne na którym będzie przedstawiany jeszcze raz cały scenariusz, wspólne zapoznanie się z aktorami i inne organizacyjne gadki. Hm... a może..
- O! Też już wstałaś - moje przemyślenia przerwał głos Oli.
- Tak, już nie śpię. - powiedziałam uśmiechając się.
- A ty co taka zadowolona?
- No wiesz... Dzisiaj będzie dzień pełen wrażeń, zobaczymy plan całego filmu, dostaniemy harmonogramy ( John obiecał mi i Oli, że także będziemy organizatorkami całego filmu i nasze zdanie także będzie się liczyć. Oczywiście co do tego drugiego to mam wątpliwości.), zobaczymy jak wygląda cała współpraca ekipy, kto jest za co odpowiedzialny, jak najlepiej zaaranżować oświetlenie. O Matko, aż nie mogę się doczekać!
- Nooo i jeszcze zobaczymy aktorów!!!
- I nawet pogoda dopisuje - dodałam. - Wiesz czasem mam wrażenie, że pogoda tak jakby odczytuje mój nastrój i dostosowuję się do niego. Zauważyłaś, że pierwszy raz odkąd tu przyjechałyśmy świeci słońce, a ja akurat mam dzisiaj dobry humor?
- Taaa...Widzisz? Nawet słońce wie, że dobry humor to u ciebie rzadkość.
Wybuchnęłyśmy śmiechem. Trochę w tym racji jest, ale w stu procentach to się z tym ie zgodzę. Po pierwsze, to John nie pozwala mi na częstsze radości. Po drugie, ja mam po prostu taki wyraz twarzy, że nie widać po mnie tego, iż jestem zadowolona. Po trzecie, inni mnie nadzwyczajnie nie rozumieją, a wracając do tematu to czułam, że ten dzień będzie niesamowity. Przecież nie bez powodu wstałam dzisiaj z uśmiechem na twarzy, prawda?
- To co? Jakie plany na dzisiaj? - spytałam Olę.
- Właśnie się zastanawiam, a tak w ogóle, która jest godzina?
- Poczekaj sprawdzę. - sięgnęłam ręką po telefon i mało nie dostałam zawału. - O ludzie! Toć już 14.00 !!
- Serio?!! Wiesz w sumie to się nie dziwię...
- Tak, ja też. Po wczorajszym maratonie horrorów to ja się tylko zastanawiam jak my zasnęłyśmy oddzielnie ? Ja już nawet bałam się cykania zegarka.
Zaśmiałyśmy się. Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś 10 minut na temat dzisiejszego dnia i ustaliłyśmy, że pójdziemy do parku. A kto wie, może zapoznamy kogoś ciekawego? Za niecałe pół godziny zeszłyśmy na śniadanie( po mimo iż było około godziny 15.00). Oczywiście standardowo. Jajka na bekonie. To jest chyba najbardziej irytująca mnie rzecz. Jak można codziennie jeść to samo? Wracając do pokoju, aby zabrać torby, przechodziłyśmy przez recepcję gdzie napotkałyśmy się na Davida i Melanie. ( Mel to córka właściciela hotelu, jest w takim samym wieku co ja i Ola czyli ma 17 lat. Bardzo miła i sympatyczna dziewczyna)
- Hej laski! A wy dokąd zmierzacie? - spytał David.
- Cześć wszystkim. A do parku. - odparła Ola
- Uuuu... A co was tak na naturę tknęło?
- Wiesz Div, po wczorajszej galerii handlowej to człowiek aż pragnie trochę psychicznie odpocząć. - odpowiedziałam. - A wy, nie wybierzecie się z nami?
- Ja pracuję. - odpowiedział smutno David.
- Hm... Szkoda. A ty Melanie? - zapytała Ola.
- A ja z ogromną chęcią. - oznajmiła uradowana dziewczyna.
Kilka minut później.
- I jak? Pewnie podekscytowane i zniecierpliwione jeśli chodzi o dziś wieczór? - zagadnęła Mel kiedy już wygrzewałyśmy się się w parku na kocu.
- I to jeszcze jak! - krzyknęła uradowane Ola - a ty nie?
- Ja też, oczywiście. - przytaknęła Mel. - Dobrze, że czas jakoś w miarę szybko leci, bo tak się nie mogę doczekać, że nie wiem!
- Ja tak samo.
Nagle usłyszałam wibrację w moim telefonie. Wyjęłam go i zobaczyłam, że dostałam wiadomość od Davida o treści: "Za 10 minut bądźcie przy głównym wejściu do parku."
- Co jest? - spytała Ola
- Napisał do mnie Div i powiedział, że za 10 minut mamy stawić się przy bramie głównej bo będzie tam na nas czekał.
- Ale po co?
- Ja nie wiem. Zobaczymy. Dobra, zwijamy się.
Okazało się iż nasz kochany recepcjonista przyjechał na prośbę Johna, który kazał nas przywieźć prosto na miejsce "spotkania głównego". Okazało się także, iż aktorzy przybyli nieco wcześniej i trzeba pomóc wszystko zorganizować, bo spotkania przełożyć się nie da, a aktorzy przecież nie będą czekali na holu. Do tego wszystkiego jak na złość były straszne korki, a jeszcze planowałyśmy z dziewczynami się przebrać, jakoś uszykować i wrócić na parę minut do hotelu, więc zadzwoniłam do Johna przedstawiając mu swój plan. On jak zwykle był przeciwny i powiedział, że mamy bezpośrednio jechać do hotelu, więc oczywiście się z nim o to pokłóciłam. Po paru minutach cały wściekły powiedział, że załatwi nam garderobę i uszykujemy się na miejscu, więc wygrałam. Oczywiście nie musiał od razu wyskakiwać z własną garderobą, ale skoro sam zaproponował. Tak czy inaczej to wszystko było bez sensu, ponieważ upłynęła godzina a my nadal nie wydostaliśmy się ogromnej kolumny samochodów. Raz nawet David wyjął ze schowka w samochodzie karty i rozegraliśmy jedną partię MAKAO, przy czym było strasznie dużo śmiechu. Samochód obok i tak nas pobił, ponieważ kobieta rozłożyła na masce matę i zaczęła się opalać, co wywołało u nas ogromny napad śmiechu. Zdenerwowany John dzwonił do nas po kilka tysięcy razy z pytaniem za ile będziemy, ale nam dopiero po dwóch godzinach udało się dotrzeć na miejsce. Już z daleka widziałam czarny ogromny samochód z twarzami oraz ogromnym napisem zespołu - naszych przybyłych za wcześnie aktorów- ale nie dowierzałam, że to może być prawda. Dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział? Z jednej strony cieszyłam się jak nigdy, ale z drugiej byłam tak wściekła na Johna, że miałam ochotę iść i go w tej chwili udusić. Kolejny punkt z mojej listy na przyszłość można przekreślić, gdyż wielki wszechmogący pan ZNOWU zrujnował mi plany.
- AAAAAA!!!!! Anka, dlaczego ty mi nie powiedziałaś mi, że to będą właśnie oni?!!! - nagle usłyszałam okropny pisk Olki.
- Bo ja sama nie widziałam idiotko!!
Szybko wyskoczyłyśmy z samochodu i weszłyśmy do środka, a tam co? Widok bezcenny. Lou Tomlinson bez koszulki biegnący z kijem baseballowym za Harrym Stylesem. Gdzieś w tle słychać było jeszcze charakterystyczny śmiech reszty załogi zespołu One Direction. Nagle przed oczami stanął mi John.
- No nareszcie , jesteście!!! - krzyknął zdenerwowany
- Przepraszam cię John - zaczął David - ale przez przyjazd tego zespoły cały Londyn jest zakorkowany...
- Dobra, dobra. Najważniejsze, że już jesteście. Dziewczyny, idźcie do garderoby. Cały czas prosto i czwarte drzwi po lewo.
- Dziękujemy, proszę pana! - odpowiedziała Ola i Mel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz